Jedną z najlepszych piosenek Boba Dylana nagranych w latach osiemdziesiątych jest bez wątpienia „Jokerman”, utwór pochodzący z wydanej w 1983 roku płyty „Infidels”. Ta opierająca się na wspaniałym brzmieniu gitary Marka Knopflera i rytmicznym reggae piosenka doskonale wypełnia lukę między odradzającą się fazą chrześcijańską Dylana, a powrotem do świeckiego pisania utworów.
Ta piosenka, nawiązująca wprawdzie do poprzednich tematów religijnych, jest pełna pasji i duchowości. Religijne obrazy Dylan wykorzystuje tutaj do budowania nastroju w poetycki sposób: „Stojąc nad wodami, rzucasz swoim chlebem/ Gdy oczy bożka o żelaznej głowie się świecą/ Odległe statki dryfują we mgle/ Urodziłeś się z wężem w obu dłoniach, gdy szalał huragan” ale pokazuje też, że świat wcale nie zmienił się w ciągu tych dwudziestu lat: „Pałki policyjne i armatki wodne, gaz łzawiący, kłódki/ Koktajle Mołotowa i skały za każdą kurtyną/ Perfidni sędziowie umierają w wirujących sieciach/ To tylko kwestia czasu, zanim nadejdzie noc”.
No i ta wszechstronność Dylana jako muzyka wypełniająca utwór rytmami wcześniej nie spotykanymi u niego. Powolne, rytmiczne rytmy w których sekcja Sly & Robbie ładnie rozkłada akcenty prowadzi do wyzwolonego Dylana. Naprawdę ładny utwór.
Ale zaraz, „Jokerman” jest jedną z najlepszych piosenek Dylana a czy „Sweetheart Like You” nie będzie najlepszą w tej dekadzie?
To przeurocza ballada, to numer który słucha się z wielką przyjemnością. Posiada ładną melodię, która wzbogacona zostaje przez subtelne dźwięki gitary Knopflera a głos Dylana brzmi bardzo świeżo i łagodnie. Tekst ukazuje współczesną kobietę, która chce mieć wszystko tylko budzi się w… ”Mówią, że patriotyzm jest ostatnim schronieniem/ do którego przybywa łotr/ Ukradnij trochę, a wsadzą Cię za kratki/ Ukradnij wiele, a uczynią Cię królem/ Jesteś już tylko o krok od tego kochanie/ nazywamy to wiecznym szczęściem/ Ale co taki skarb jak Ty, robi w takiej norze?”.
Znaczna część materiału na „Infidels” ma solidną rockową lub popową aranżacje, co pokazuje, jak muzycznie Dylan oddalił się od muzyki opartej na folkowych korzeniach, którą z takim powodzeniem rozpowszechniał w latach sześćdziesiątych. Takie „Neighborhood Bully” ma np. odrobinę południowej gitary czyniąc z niego prawdziwie przyjemny numer a „License to Kill” robiący w zręcznym klimacie lat 80-tych to rasowy rocker. Jest to w ogóle jeden z najsilniejszych utworów na płycie i stanowi świetną krytykę imperializmu na ziemi jak i w przestrzeni kosmicznej. „Och, człowiek wymyślił swoją zgubę/ Pierwszym krokiem było dotknięcie księżyca”, „A teraz pouczają go jak od nowa ma żyć/ Pokazują gdzie pomylił się i którędy dalej iść/ Już go chowają wraz z gwiazdami/ Jak stare auto sprzedając za nic”.
Z kolei „Man Of Peace” ukazuje człowieka, który czuje, że nie może już połączyć się z otaczającym go światem.
I jeszcze jedna z najlepszych piosenek zawartych na „Infidels”. "I and I"
to pieśń której się słucha, to rzecz do której przyzwyczaił nas Dylan w całej swojej twórczości:”Dużo czasu minęło odkąd obca kobieta śpi w moim łóżku/ Patrzę jak ona słodko śpi, jak lekkie muszą być jej sny/ W innym życiu ona jest władczynią świata, lub jest szczęśliwie zaślubiona/ Przez jakiegoś wiernego króla, który pisze psalm nad strumieniem w świetle księżyca”.
Ale Dylan wydaje się tu być zagubiony i zdezorientowany: ”Uszyłem buty dla wszystkich, nawet dla was, podczas gdy sam ciągle jestem bosy”.
Płytę kończy miła ścieżka „Don’t Fall Apart On Me Tonight” w której Mick Taylor wypuszcza fajne dźwięki gdy Knopfler gra bluesowe wstawki jako kontrapunkt. To słodka prośba kochanka: ”Poczekaj chwilę zanim odejdziesz, dziewczyno/ Poczekaj chwilę zanim dotkniesz drzwi/ Do czego chcesz doprowadzić, dziewczyno?”, „Nie opuszczaj mnie dzisiejszej nocy/ Wczorajszy dzień to tylko wspomnienie”.
Jedyną rzeczą, która mnie razi na tej płycie jest brzmienie i gra perkusji. Niestety monotonne uderzenia prawie takie same w każdej z piosenek irytują i mogą wywołać zażenowanie. Przecież od sekcji Sly & Robbie można by wymagać czegoś lepszego. No ale to na szczęście jedyny mankament wiedząc, że ta płyta mogłaby być jeszcze lepsza. Otóż po sesji nagraniowej, Knopfler musiał na jakiś czas porzucić Dylana i pojechał w trasę koncertową ze swoim zespołem. Niestety Dylan sam dokończył płytę. Czy zrobił to dobrze? Dlaczego wyrzucił świetny „Blind Willie McTell” (możesz go usłyszeć w serii „The Bootleg Series vol. 1-3”) dając inne numery? Myślę, że on sam tego nie wie, ale to jest właśnie Bob Dylan jakiego znamy.