Nowa twarz w obozie Lynx Music, choć wcale nie taka nowa na muzycznej scenie. Bo pochodzący z Piekar Śląskich Adam Jurczyński brał udział w wielu muzycznych projektach takich jak Ipecacuana, Kolbyscray czy Abysal. Ponadto był członkiem zespołów Oberschlesien i New Oberschlesien. Aktualnie związany jest z takimi zespołami jak Drakon i Michał Stawiński Oberschlesien. Szczególnie nazwa Oberschlesien może wydawać się nieobca naszym czytelnikom i po trochu kierować na manowce w kwestii tego, co gra Jurczyński na swoim solowym debiucie. Bowiem Beyond The Horizon niewiele ma wspólnego z „polskim Rammsteinem” i granym przez niego industrialnym metalem.
To przede wszystkim materiał instrumentalny złożony z dziewięciu kompozycji napisanych, zaaranżowanych, wyprodukowanych oraz zagranych na gitarze i basie przez samego Jurczyńskiego (wsparli go Bobi za bębnami oraz Robert Gajgier za klawiszami). Mamy tu oczywiście sporo mocnego, gitarowego grania, włożonego w soczyste, selektywnie brzmiące i dobrze poukładane riffy, jednak bliżej im tym razem do progmetalowej, czy progresywnej konwencji. Dowodem na to jest choćby ciekawie grająca sekcja rytmiczna szukająca różnorodnych form.
Tym bardziej że artysta ładnie operuje klimatem i nastrojem, czyniąc kompozycje zróżnicowanymi, mającymi w sobie sporo muzycznego kontrastu. Owego oddechu dodają bardzo dobre partie solowej gitary zagrane z dużą swobodą i luzem. Pod tym względem warto szczególnie wyróżnić dwa tu moje ulubione utwory – rozpoczynający całość Cosmic Abyss oraz Over The Edge.
Nie jest to oczywiście granie odkrywcze i oryginalne, Jurczyński nie stosuje tu jakichś nowych patentów i zagrywek a każdy interesujący się gitarowym rockiem dostrzeże inspiracje takimi „wielkimi wioślarzami” jak Steve Vai, Joe Satriani, czy John Petrucci. Wszystkie gitarowe figury są jednak bardzo melodyjne i w większości szybko zapamiętywalne, dzięki czemu nie można powiedzieć, że to niestrawny, ciężko przyswajalny gitarowy kloc, w którym króluje przerost formy nad treścią.
Dobra rzecz, która może świata nie podbije, niemniej słucha się jej ze sporą przyjemnością, może też fajnie zabrzmieć w koncertowym entourage ‘u.