Przyznam, że mam spory szacunek do Macieja Sochonia, białostockiego artysty, twórcy muzyki, autora słów, multiinstrumentalisty, który od ponad dziesięciu lat rozwija swój solowy projekt Seasonal. Rozwija i praktycznie co roku (a zdarzały mu się i dwa wydawnictwa rocznie) obdarza słuchaczy nowymi dźwiękami. Ma swoją muzyczną niszę, która wcale nie jest modna, ani przebojowa i nie przynosi żadnych kokosów. A jednak, ten jeszcze młody artysta, ciągle tworzy trzymając się swojego motta, którego głównym punktem jest pisanie melodyjnych i sentymentalnych piosenek.
To już jego ósma publikacja, która może wielkiej stylistycznej odmiany nie przynosi, jest jednak z pewnością najdłuższą, najbardziej rozbudowaną i zarazem najbardziej piosenkową w całej dyskografii. Białostoczanin rozpoczynał wszak od instrumentalnych, ascetycznych form, które z każdym kolejnym materiałem, już uzupełnionym o partie wokalne, zyskiwały większej przystępności i atrakcyjności.
Silent Sacrifice to trzynaście - tradycyjnie już u niego - niespiesznych kompozycji, zbudowanych zazwyczaj na akustycznym podkładzie, uzupełnionym gitarowymi, pejzażowymi i mocno onirycznymi figurami. Jest w tych utworach mnóstwo melancholii, nostalgii i bardzo klimatycznego nastroju. W konsekwencji tego otrzymujemy lekko snujące się piosenki o balladowym charakterze. Dobrym tropem jest z pewnością post – rock (nawet z okolic Sigur Rós), słyszalny szczególnie w gitarowych tłach (np. Complete the Circle, The End of the Book, Darkdrive). Powtórzę też, za recenzją poprzedniej płyty Seasonal, że blisko Sochoniowi do włoskiego Nosound. Także pod względem ekspresji wokalnej, nieco „wycofanej” i chłodnej.
Są oczywiście na tym albumie momenty żywsze, jak choćby w Avoid at All Costs, w którym w drugiej części wchodzi agresywna rytmika i mocna ściana postrockowych brzmień. Czy w No One Here, osadzonym na wyrazistym, syntetycznym rytmie. Niemniej ten jednorodny album czaruje przede wszystkim przestrzenią, ilustracyjnością ale też i pewną transowością, której można się poddać w niektórych utworach (np. w tytułowym Silent Sacrifice). No i może podobać się pod względem melodycznym. Tu warto zwrócić uwagę na Curse, Complete the Circle, The End of the Book, Silent Sacrifice, No One Here, czy Darkdrive.
Atmosferę tego albumu podkreślają także teksty. Jak przyznaje artysta, bardzo osobiste, wynikające z takowych przeżyć i obserwacji. Teksty, których myślą przewodnią jest poświęcenie się czemuś lub komuś w imię zasad – nie oczekując nic w zamian. Jest w nich mnóstwo smutku, rozczarowania (Everything in dead in me, That's the end of the book z The End Of The Book), samotności i beznadziei (When you cannot see no longer sense z Empty Home). To naturalnie dosyć szczególna muzyka wymagająca wyciszenia, wsłuchania i poddania się jej. Najlepiej późnym wieczorem, daleko od zgiełku i blichtru goniącego świata. Warto spróbować.