Działająca już od kilkunastu lat leszczyńska formacja Retrospective mocno ostatnio intensyfikuje swoje artystyczne działania. Dwa lata temu nakładem ich zachodniego wydawcy - wytwórni Progressive Promotion Records - ukazał się bardzo udany Re:Search, później wznowienia dwóch pierwszych wydawnictw grupy - Spectrum of the Green Morning i Stolen Thoughts. Do tego, w ramach zapowiedzi nowej płyty, zespół wypuścił singiel Still there. Nowy album od kilku dni jest już na rynku a zespół na… promującej go trasie. Jednym słowem, „dzieje się”.
A jak wygląda to najnowsze dziecko zespołu? Jest nieco inne od wspomnianego poprzednika. Warto w tym kontekście powiedzieć o dość istotnej roszadzie w zespole. Otóż grupę opuścił drugi gitarzysta Alan Szczepanik i w ten sposób Retrospective z sekstetu stało się kwintetem, do tego już tylko z jedną gitarą na pokładzie. Czy akurat to wpłynęło na brzmienie zespołu? Nie wiem. Faktem jest, że Latent Avidity jest albumem lżejszym, o mniejszym ciężarze gitarowego brzmienia, jakby lekko nawiązującym do jeszcze wcześniejszych wydawnictw formacji.
Widać wyraźnie, że teraz grupie bliżej do progresywnego rocka niż do prog metalu. Muzycy zdecydowanie bardziej stawiają na budowanie klimatu i atmosfery. Gitara Macieja Klimka tym razem głównie zachwyca bardzo udanymi i melodyjnymi solówkami, których w takiej ilości nie było na żadnym z dotychczasowych wydawnictw! Warto zatem zwrócić uwagę na te naprawdę piękne w Still there, The Seed Has Been Sown, Stop for a While i What Will Be Next?. Cięższy, progmetalowy riff usłyszymy praktycznie tylko w The Seed Has Been Sown (być może w jednym z najlepszych utworów na płycie). Według mnie troszkę szkoda, bo jednak pewien muzyczny kontrast stawał się powoli wyróżnikiem ich brzmienia i w tej różnorodności zdawała się być ich siła.
Cóż, cieszyć się trzeba innymi walorami. Na przykład dobrą produkcją i selektywnym brzmieniem uwypuklającym fajną pracę sekcji rytmicznej – soczyście pulsującego basu i ciekawych figur bębnów. Niezmiennie silnym punktem zespołu jest Jakub Roszak, z którego bojaźliwości widocznej na pierwszych płytach nic już nie zostało. I choć tu nie ma aż tak wielu okazji, aby szarpnąć głosem i wykazać się większą ekspresją, to jednak jego partie wokalne dodają kompozycjom kolorytu i melodyjności. Tym bardziej, że wspiera go stojąca za klawiszami Beata Łagoda, „robiąca” główny wokal w Loneliness. Przy okazji, zapamiętywalne tematy to też siła krążka. Może nie wchodzą natychmiast, ale po daniu im szansy oddają swój urok i zostają na dłużej. Albumowi trudno odmówić spójności i jednorodności. Zaskakuje może delikatnie – choć w pozytywnym sensie – ewidentnie Floydowy z początku What Will Be Next?.
Atrakcyjność płyty podkreśla jak zawsze u nich ciekawa okładka (po raz kolejny wykonała ją grecka artystka Dimitra Papadimitriou) i mroczna, komponująca się z takowymi tekstami, szata graficzna.