Tym razem dwa lata przerwy między płytami i powrót do zdecydowanie ostrzejszego grania. Wszystko fajnie (czyli „Sonic Child”), ale nie ma to jak dawka ożywczego, hard-rockowego wygrzewu w ponury, jesienny ranek, kiedy ciemno, zimno, pada i trzeba jechać do roboty. Zresztą nie tylko wtedy.
Co prawda mój znajomy sztygar, który też jak ja, bardzo Zodiaków lubi, kręcił coś nosem na ten owy krążek, ale ja przestałem mieć wątpliwości po pierwszych riffach „Rebirth by Fire”. Narzekałem nieco na poprzednią, „Sonic Child”, że za spokojna, że przydałoby się trochę ostrzej i ciężej. Chłopaki chyba mnie posłuchali i na „Grain of Soul” mamy właściwie same rockery, co ciekawe napędzane takimi prawie sabbathowskimi riffami – najlepiej słychać je w dwuczęściowym „Animal”. Wyszła z tego najmocniejsza płyta Zodiaków, naprawdę porządnie kopiąca po uszach. Z drugiej strony tylko w utworze tytułowym Van Delft konkretnie poczarował na wiośle i trochę mi tego zabrakło. No dobra, już nic nie gadam, bo wyjdzie, że mi nie dogodzi i ciągle się czepiam. A nie ma czego, bo tutaj tak wszystko ładnie drze do przodu – świetna gra sekcji. Pewnym wyjątkiem jest spokojniejszy „Follow You”, który w tym towarzystwie robi za tzw. rockowy przebój – coś w stylu Nickelback, tyle, że o niebo lepsze – w średnim tempie, z chwytliwą melodią, podpartą dobrym riffem. „Down” też specjalnie nie pędzi do przodu, ale w tym przypadku riff mamy z rodzaju tych bardziej mocarnych. Chociaż refren bardzo taki śpiewany.
W całości płyta jest mniodzio, same smakowite kawałki. Nie powiem, że na pewno lepsza od „Sonic Child”, ale mi się bardziej podoba niż poprzednia. Jak to się mówi – bliższa koszula ciału. Biorąc pod uwagę, że to już czwarta płyta zespołu i czwarta jak najbardziej udana, możemy chyba powiedzieć, że Zodiac staje się znaczącą siłą niemieckiego hard’n’heavy. U nas co prawda Kadavar ma lepszą prasę, ale moim zdaniem Zodiac jest zespołem dużo ciekawszym, bardziej oryginalnym i co najważniejsze – nagrywającym lepsze płyty. Poza tym jak widać ciężko pracuje – czwarta płyta w ciągu pięciu lat, a do tego jeszcze jedna koncertówka. Nie wiem, jak wygląda w Niemczech ich status pod względem rynkowym. Mam nadzieję, że nieźle, bo szkoda by było, gdyby się zniechęcili i zakończyli działalność.
Pełne osiem gwiazdek.