12 Odcieni Papużki Falistej, czyli krótki ArtRockowy przewodnik ornitologiczny – odcinek 8.
Krótka płyta, krótka recenzja.
Przyszło nowe... może w sumie stare? Ciężko powiedzieć.
Próba złagodzenia natury papugi nie była udanym eksperymentem. Zaczynała ona jako drapieżne stworzenie, które zagle zamnknięto w klatce w której się strasznie szamotało, nie mogąc się z niej wydostać. W końcu klapka została i stworzenie było wolne.
Tą „klapką” był wytrysk z jakim New Wave of British Heavy Metal zalał wyspiarską scenę muzyczną. Shelley i spółka uznali, że zamiast kombinować z udziwacznianiem brzmienia, należy pójść z nurtem i za własnym instynktem.
Nowa upierzenie, nowy gitarzysta... Nic dziwnego, że garnitury z nowej wytwórni, które podpisały konkrakt z grupą (RCA) podeszły do całego tego przedsięwzięcia z – co najmniej - rezerwą. Niby koniunktura odpowiednia, zespół – mimo, że niszowy, ale pasujący do tego cyrku – też. Jednakże było „ale”. Dlatego powiedzieli: wpierw EP-ka potem zobaczymy...
„If Swallowed Do Not Induce Vomiting” to zwrot ku ostrzejszemu brzmieniu. Jendak nie tylko o decybele chodzi. Uproszczeniu ulega przede wszystkim charakter kompozycji. Owszem jest konkretniej, ale również bardziej piosenkowo. Bardziej wyrazisty kształt utworów słychać bardziej niż wyraźnie. Zwrotka-refren-zwrotka-refren-solo gitarowe: według takiego schematu Budgie zaczyna grać. Dobrze, że jest przynajmniej z kopem.
4 utwory, które co najwyżej posłużyłyby za jedną stronę longplaya. Mało, ale jak już wspomniałem, na szczęście zagrane z zębem.
„Wild Fire” ma mocny gitarowy motyw (i równie świetne solo gitarowe Thomasa). „High School Girls” jest nieco lżejsze i bardziej nośne, ale wciąż z mięsistym brzmienem. Wyróżnić należy „Panzer Divison Destroyed”; równie ostro, ale bardziej ambitnie...w sumie to numer jakiego brakowało w repertuarze Budgie od czasu „Napoleona”. Wprawdzie „Lies Of Jim (The E-Type Lover)" nie do końca jest prowadzone z jakimkolwiek pomysłem, jednakże ostatecznie chywtliwy refren jakoś ratuje całość.
Tym razem wstrzymałem się od nadania płycie oceny. Niespełna dwadzieścia minut to w sumie niewiele, aby wycenić ówczesną kondycję papugi. Jest zapowiedź, że idzie dobre, ale o tym opowie Wojciech w kolejnych odcinkach.
PS. Swego czasu rzeczona EP-ka była trudno dostępna. Na szczęście te 4 utowry w 2003 roku zostały dodane jako bonusy do kompaktowej reedycji "Power Supply".