Pieśniarz-krzyżowiec – odcinek I.
Jak mawia stare przysłowie: dużo łatwiej stworzyć 20-minutową suitę, niż pięć dobrych piosenek po 4 minuty. Dlatego każdy twórca, który potrafi stworzyć dobre piosenki, zawsze może liczyć na trochę ciepłych słów. A gdy do tego jeszcze potrafi je dobrze zaśpiewać, to już w ogóle. Dlatego w karnawale 2015 poświęcimy trochę miejsca panu Chrisowi Davisonowi.
Urodzony w wojskowej rodzinie z tradycjami (dziadek ze strony matki jako szef sztabu brał udział w wojnie burskiej i wojnach angielsko-afgańskich na początku XX wieku, służył też w Indiach), przyszedł na świat 15 października 1948 w Venado Tuerto w środkowej Argentynie. Zdążył jeszcze odwiedzić Maltę, Nigerię i Zair, zanim rodzina Davisonów osiadła na stałe w Irlandii. Talenty muzyczne wykazywał od małego (jako dzieciak bawił swoim śpiewem gości hotelu będącego własnością ojca); po ukończeniu studiów w Dublinie jako młody obiecujący wokalista podpisał kontrakt z A&M i wyruszył w trasę jako otwieracz dla Supertramp, promujących wtedy album „Crime Of The Century”. Debiutancka płyta „Far Beyond These Castle Walls” trafiła na rynek w styczniu 1975.
Dominują tu eleganckie, subtelne ballady. Z reguły o dużym uroku: “Hold On” to pieśń – bo określenie “ballada” za bardzo tu nie pasuje, za dużo w niej podniosłego, ale nie patetycznego nastroju, pięknie wzbogacają ją orkiestracje, nadające całości mocy. Nieco bardziej kameralnie wypada „The Key” – delikatnie podkreślana trelami klawesynu, z Chrisem chwilami śpiewającym, chwilami melorecytującym, z celtyckimi brzmieniami w zwrotce.
Nawet jeżeli wkradnie się tu odrobina bardziej agresywnej muzyki („Sin City” o lekko karaibskim brzmieniu), to z kolejnym „New Moon” wszystko wraca do normy. No, może nie do końca, bo ta ballada płynnie przechodzi od stonowanych fragmentów po jazzujące, bigbandowe klimaty. W amerykańskich klimatach zresztą pozostajemy: w „Watching The World” i zwłaszcza „Lonesome Cowboy” pobrzmiewa nieco country’owa nuta. Potem wszystko wraca do normy: „Satin Green Shutters” i „Turning Round” to znów piękne, ładnie zorkiestrowane pieśni, ta druga przypomina nieco dokonania The Moody Blues. Na koniec zostaje „Goodnight”. Głos, fortepian i znów orkiestra w tle… I jest bajkowo.
„Far Beyond These Castle Walls” nie podbił list przebojów na Wyspach (za to w Brazylii – z pomocą singla z “Turning Round”, przemianowanego na “Flying” – utrzymał się na listach najlepiej sprzedawanych płyt przez 17 tygodni). Kolejna płyta – wydana jeszcze w tym samym roku 1975 – też podtrzymała ten trend. Niemniej debiutancka płyta Chrisa ładnie się po latach broni: te czarowne ballady, zwłaszcza „Satin Green Shutters”, nie straciły nic ze swego uroku.