Krótko mówiąc – muzyka z szuflady. Różne odrzuty, dema, przymiarki i co tam sobie zażyczymy wydobyte zza pazuchy. Niedostępne w zwykłej dystrybucji, a jedynie przez sklep na stronie oficjalnej grupy. Słowem – z założenia coś dla pasjonatów.
Szkoda, no bo demos and tracks from the archive może się spodobać również tym, którzy z muzyką Brytyjczyków nie mają wiele wspólnego. Ot, lubią sobie od czasu do czasu włączyć te ich bardziej niż mniej melodyjne kawałki. A otwierające album Winter toć przecież kwintesencja takiego rozkołysanego, śpiewnego stylu Archive. Prześlicznie skonstruowany temat przewodni, oparty na bardzo oszczędnie brzmiącej perkusji, ozdobiony wejściami monumentalnie brzmiących klawiszy, to taka muzyka, której od grupy oczekuję. Zero zbędnych dźwięków, żadnego nadmiernego epatowania efektami, ot, po prostu kilka pięknych minut zbudowanych na nutach, od których ciężko się oderwać. Słychać też, że Winter to przymiarka, bo ten kawałek mógłby trwać i kilkanaście minut, zwłaszcza iż te niespełna pięć minut to tylko instrumentalne intro. Wow, grajcie tak dalej.
A dalej jest jeszcze ciekawiej. Hipnotyczny Beautiful World gdzie podawany przez instrumenty klawiszowe motyw przewodni zapętla się w swoistym – tak typowym dla Archive – transie (już widzę Dariusa Keelera kiwającego głową w ten charakterystyczny dla niego, zakręcony sposób). Jakby tego nam było mało, to zniewalający rytm pojawia się zresztą później, w ponad siedmiominutowym Spaced. A między nimi łagodne Further Away. Doskonale znane, choć zupełnie inne niż oryginał Fold. Genialne, przebojowe Nothing Else zagrane z towarzyszeniem smyczków i … jeszcze kilka innych smaczków, które muzykę Archive opisują w tak doskonały sposób, iż gdyby to miała być kolejna płyta (a niechby się nazywała właśnie tak, jak się nazywa) przeznaczona do szerokiej promocji – wcale bym się nie obraził. I tak praktycznie większość z tych kawałków to utwory o niebo lepsze niż rymowanki Johna Rosco…
W prostocie siła – chciałoby się rzec. Ano, bezwzględnie. Demos and track from the archive to bardzo dobry album. Aż szkoda, że tak mało znany.