Renesans brytyjskiej Anathemy trwa. Po kilkuletnim kryzysie, podczas którego z uporem maniaka grupa zapowiadała nowy materiał a jego premiera ciągle się przesuwała, powróciła z doskonałym We're Here Because We're Here. Wkrótce potem zdyskontowała jego sukces równie udanym Weather Systems. Tym razem muzycy wydają absolutnie znakomity materiał DVD, bezwzględnie najlepszy w swojej dyskografii (przypomnę, że dwa dotychczasowe takie wydawnictwa - Were You There? i A Moment in Time - wydał nasz rodzimy Metal Mind).
W czym tkwi siła Universal? W wielu aspektach. Zacznijmy od miejsca. Rzecz zarejestrowano 22. września ubiegłego roku w starożytnym rzymskim amfiteatrze Philippopolis w bułgarskim Płowdiw. Miejsce koncertu naprawdę zachwyca. Towarzyszące muzykom oświetlone antyczne kolumny oraz ściana ludzi wypełniająca półkoliste schodkowe trybuny tworzą wyjątkowy klimat. Swoistego dostojeństwa dodaje całości pomieszczona w centrum sceny orkiestra symfoniczna kierowana przez Levona Manukyana.
Ogromnym plusem jest dobór kompozycji. Dominują te z We're Here Because We're Here i Weather Systems. I bardzo dobrze, bo trudno na nich znaleźć słabe momenty. Ponadto uzupełniają je prawdziwe perły z wcześniejszych, klasycznych już krążków. Jest zatem Fragile Dreams z Alternative 4, Deep, One Last Goodbye, Emotional Winter i Wings of God z Judgement, Panic z A Fine Day to Exit, czy Closer, Flying i A Natural Disaster z tak samo zatytułowanego krążka. Większość z nich, pełna pięknych, wzruszających melodii, idealnie nadaje się do zaaranżowania na orkiestrę. I ta faktycznie, choć subtelnie i bez nachalności, foremnie dodaje im symfonicznego wymiaru. Najładniej ją słychać w A Simple Mistake i to nie tylko w jego pierwszej, ale też i w tej drugiej, bardziej agresywnej części. Dobrze też uzupełnia tytułowy Universal i transowy The Storm Before The Calm, tworząc w finale potężne symfoniczne tło. Ci, którzy lubią bardziej rockową odsłonę Anathemy ucieszą się bisami, na które już orkiestra nie wyszła, a artyści zaserwowali między innymi energetyczny Panic i po raz kolejny tego wieczoru Fragile Dreams.
Największą siłą wydawnictwa jest jednak sposób pokazania tego widowiska przez Lasse Hoile. Nieprzypadkowo zresztą mamy w podtytule A concert film by Lasse Hoile. Znany ze współpracy choćby ze Stevenem Wilsonem reżyser nadał temu występowi i pewnej plastyczności, ale i charakteru swoistego dokumentu. Zgrabnie wykorzystując światło i scenografię, bawiąc się planami i precyzyjnymi zbliżeniami (z modyfikowaną ostrością) kapitalnie pokazał emocje na twarzach tak muzyków, jak i fanów. Ujęcie wzruszonego Vincenta Cavanagh trzymającego się za usta podczas wykonywania przez publiczność zaśpiewu w magicznym Flying jest po prostu bezcenne. A zapewniam, że takich chwil – na przykład uchwyconych w przejęciu fanów – jest tu znacznie więcej.
Recenzowana wersja Deluxe Media Book, oprócz dysku DVD, zawiera także krążek CD z wybranymi z tegoż koncertu kompozycjami. Sam wybór to oczywiście rzecz gustu - z czegoś trzeba było zrezygnować. Szkoda jednak, że pominięto na tej płycie audio Fragile Dreams, zagrane w Płowdiw dwukrotnie. No i trudno wreszcie nie wspomnieć o naprawdę stylowym wydaniu. Pełnym fantastycznych zdjęć z próby przed koncertem (w kolorze sepii), jak i z samego występu (już w kolorze). DVD tego roku? Kto wie?