Poprzedni album kanadyjskiej legendy thrash metalu ("Annihilator" z 2010 roku) to było to - idealne połączenie unikalnego stylu tego zespołu (maestria gitarowa i pierwotna energia) z nieuniknioną ostatnio w metalu nowoczesnością. Po kilku słabszych, jeśli nawet nie kompromitujących wydawnictwach ("Metal", "All For You"), album ten przywracał wiarę w talent Watersa i kompanii (ciągle modyfikowanej).
Po 3 latach niestety panowie zaczęli jeszcze bardziej kombinować i "unowocześniać" swoją muzykę. "Feast" tylko momentami przypomina poprzedniczkę ("Deadlock", "No Way Out"), w większość dosłownie każdy utwór został fatalnie zepsuty karczmiarnymi przyśpiewkami, refrenikami, chórkami, i jakimiś gitarowmi dziwolągami. W efekcie muzyka sprawia wrażenie poszatkowanej - świetny riff, tempo, rżnąca niczym piła łańcuchowa gitara, napompowany od energii biceps Watersa - już nóżka i główka lata, i nagle... te głupie dodatki. Jakiś sampel, jakieś popowe słodzenie, płaczliwe intro, pseudo-balladowe wycie czy punk-roczkowe klimaty i cały klimat siada. Najlepszy przykład to potworek w postaci "Perfect Angel Eyes" - aż zęby bolą. Za kilka sekund dla odmiany znowu taki fragment, że aż kapcie spadają z nóg. Brzmienie także zostało jeszcze bardziej wysterylizowane i nabłyszczone w stosunku do poprzedniczki (która brzmiała OK - a najlepiej oczywiście brzmiało "King Of The Kill", czy doczekamy się powrotu do tamtego stylu?).
"Feast" ma tylko 9 utworów, moim zdaniem idealnie jeśli chodzi o ilość. Nie ma nic gorszego niż energetyczny thrash zapchany 16 utworami, z których połowa nadaje się do kosza. Im bardziej skondensujemy tą bezkompromisową zajebistość, tym lepiej - co pokazał Slayer na "Reign In Blood". Tutaj te 9 utworów zostało rozciągnięte czasowo na 50 minut. Gdyby wyrzucić "smaczki" o których lamentuję powyżej, zostałoby 38 minut baaardzo przyzwoitego rzemiosła. A tak jest tylko średnio. Warto posłuchać i nałożyć sobie na talerzyk co najlepsze w "Feast". Reszta jest strawna jak kilogram fasoli popite kefirem. Z oceną waham się pomiędzy 5 a 6.