W czasie pracy nad albumem „Incantations” Mike Oldfield przeszedł swoisty trening osobowości – nazywało się to Exegesis. Odmieniony i nieco ośmielony Mike postanowił po raz pierwszy w życiu wyrwać się ze studia i wyruszyć w dużą trasę koncertową – Tour Of Europe 1979. Planując na scenie zaprezentować m.in. materiał z bogatej brzmieniowo płyty „Incantations”, zabrał ze sobą spory chór i małą orkiestrę, do tego standardowy zespół rockowy…
No cóż – już podczas pracy nad wspomnianym albumem dało się zauważyć, że Oldfield nie do końca zauważa zmianę układu sił na muzycznej scenie. „Incantations” ukazały się w roku 1978 – apogeum punkowej rebelii, za drzwiami czekała zaś na swój moment new wave. Płyta jako pierwsza w dorobku Mike’a nie weszła do dziesiątki najlepiej sprzedawanych albumów. Pomysł z trasą koncertową pokazał, że Oldfield dodatkowo nie potrafi uczyć się na cudzych porażkach – najpierw trasa z orkiestrą (no i łyżwiarzami) wykończyła finansowo Ricka Wakemana, potem podobna przygoda spotkała Emerson Lake & Palmer. Oldfield już w trakcie trasy zorientował się, że finansowo będzie ona kompletną klapą. Próbował co nieco ciąć koszty – choć wszystko było przygotowane do zarejestrowania kilku koncertów i wydania ich na płycie, nie powiedział o tym innym muzykom (dostawali honorarium za koncerty, w razie nagrywania ich musieliby być dodatkowo opłaceni za rejestrację); zespół jednak dowiedział się i Oldfield tak czy siak musiał wyłożyć kasę. Ostatecznie Tour Of Europe 1979 okazał się dużą porażką, niemal doprowadzając Oldfielda do bankructwa.
Pamiątka z trasy – dwupłytowy album „Exposed” – ukazała się w lipcu 1979. Pierwszy album wypełniła okrojona wersja suity „Incantations” – skrócona, nieco uproszczona, ale zachowująca wiele z magii oryginału (zwłaszcza pod względem partii wokalnych – iście bajkowe wykonanie „Pieśni o Hajawacie”). Druga płyta to przearanżowane i okrojone „Dzwony rurowe” – pierwszą część również ciut uproszczono, pozmieniano niektóre fragmenty (zwłaszcza sam finał z dzwonami – ale tego fragmentu akurat nie dałoby się chyba należycie odegrać na żywo), drugą część okrojono o połowę (znikła eteryczna część pierwsza, za to mamy rockową wersję tzw. „Piltdown Man”). Do tego pojawiła się premierowa kompozycja „Guilty”. Mimo koniecznych uproszczeń (wszak oryginały to twory typowo studyjne, w których ogromną rolę odgrywały wielokrotne nakładki i montaże dźwięku, w zasadzie nie do odtworzenia wiernie na żywo – na pewno nie w roku 1979) słuchacze otrzymali ciekawą, intrygującą płytę, stanowiącą niezły portret koncertów Mike’a Oldfielda AD 1979.
„Exposed” niespecjalnie poprawiła stan funduszy Mike’a. Richard Branson postawił sprawę jasno – pieniądze będą, ale do końca roku 1979 ma być premierowy album studyjny. No i takowy się ukazał. O czym więcej za tydzień.