Dawno już żadna płyta z polskiego podwórka nie zachwyciła mnie tak, jak debiut Doktora Misio. Zespół dowodzony przez Arkadiusza Jakubika (kolejny dowód, że można być dobrym aktorem i zdolnym muzykiem – podobnie jak np. Paweł Małaszyński)zmiótł na starcie młodszą (i nie tylko ją) konkurencję w kategorii debiut roku 2013. Stwierdzenie wcale nie jest na wyrost.
Nic dziwnego, jeżeli projekt współtworzą panowie po czterdziestce z wieloletnim doświadczeniem, którzy dużo w życiu przeszli. Jakubik – wybitny aktor, który zasłynął dzięki głośnym produkcjom Wojtka Smarzowskiego (ostatnio słynna Drogówka). Główny kompozytor – Paweł Derentowicz – współpracował z samą Edytą Bartosiewicz. Mało? Za warstwę literacką odpowiadają Krzysztof Varga i Marcin Świetlicki, a produkcją albumu Młodzi zajął się sam Olaf Deriglasoff. Można rzec, że to supergrupa. Bomba.
Tak samo bombowa jest muzyka zawarta na płycie. Najkrócej rzecz ujmując, mamy do czynienia z rock & rollem (sami muzycy tak się klasyfikują). Dokładniej: rock & roll wymieszany z latami 80. (te klawisze w Mentolowych papierosach), zimną falą (Historia morderstwa) i garażowym brudem (większość materiału). Dodajmy, że to smakowite danie oblane jest nienachalną przebojowością. Nie twierdzę, że te utwory zaczną podbijać szczyty list przebojów komercyjnych stacji radiowych. Wystarczy, że od tych refrenów (od kilku tygodni) nie mogę się oderwać. Takie właśnie powinny być przeboje – zapadające w pamięć. Dr Misio zdał ten egzamin na piątkę.
Na koniec zostawiłem temat tekstów. Nie trudno się domyślić, że warstwa literacka do prostych i banalnych nie należy. Jest mocna i dołująca (tak samo jak otaczająca nas rzeczywistość). Dotyczy niespełnionej miłości (Dziewczyny, Mentolowe papierosy – mój faworyt na płycie), strachu przed przemijaniem (Młodzi z refrenem Kiedy byliśmy młodzi/ czas stał w miejscu/ kiedy byliśmy młodzi/ nikt nie umierał/ i nikt się nie rodził), konsumpcyjnego stylu życia (Śmierć w Tesco) czy samotności (Pudelek). Ponadto bardzo wciąga. Może dlatego, że na polskim rynku brakuje warstwy tekstowej, która może skłaniać do przemyśleń dotyczących – po prostu - życia.
Jak już wspomniałem na początku – to najlepszy polski album ostatnich lat. Miejmy nadzieję, że na jednej płycie się nie skończy. Szkoda by było.