Remanent 2014.
ty będziesz walczyć za mnie
a ja będę walczył o ciebie
ty za mój smutek i starość
a ja za twe za małe cycki
Podsumowywanie roku już w pierwszej połowie stycznia ma swoje minusy. Choćby taki, że nie do wszystkich płyt z danego roku zdążyło się dotrzeć. Poza tym w poświąteczno-posylwestrowym kacu łatwo o czymś zapomnieć (z mojej listy najlepszych płyt 2014 wyleciały Komety – posypuję głowę popiołem). Więc uzupełniamy.
Nowe dzieło Dr Misio (tak wyłącznie gwoli kronikarskiej ścisłości: wokalistą tego zespołu jest aktor Arkadiusz Jakubik) wykombinował gdzieś Naczu. Sam się, skubany, wykręcił od pisania recenzji, Mariusz skupił się na progresywnych nowościach, Wojtek wolał kolejne pudle, a Romek nic nie wolał, bo chwilowo woli grać na gitarze (czekamy na płytę do recenzji z sadystyczną niecierpliwością), więc padło na mnie. Od pierwszego kontaktu mi się ta płyta spodobała: interesujący projekt graficzny okładki i książeczki, tytuł płyty i lista utworów w postaci nalepionych na pudełko małych naklejek – zwraca to uwagę od razu. W miarę obwąchiwania albumu robiło się coraz ciekawiej: interesujące, nieszablonowe teksty (czy raczej: poematy – autorem jest głównie Krzysztof Varga, parę dołożył Marcin Świetlicki, do tego jeden wiersz C.K.Norwida), produkcja i gościnnie solówki na gitarze – Olaf Deriglasoff – w miarę wgryzania się w książeczkę, apetyt rósł. No dobra, płyta do sprzętu i naciskamy „play”…
Jest mocno, rockowo, z wykopem, ale i z pewną finezją (czuć rękę i doświadczenie Deriglasoffa), z urozmaiceniami, z pomysłowym sięganiem do różnych źródeł. Na przykład lata 60. – utwór tytułowy osadzony jest w takiej “starej” stylistyce: miękka, surfowa gitara, dośpiewy w tle, jakby dancingowy, nieco pastiszowy klimat – lata 60. pełną gębą. Nawet kiedy całość dostaje nagle ostrego, punkowego kopa, te lata 60. ciągle tam w tle słychać – nieco kojarzy się to z dokonaniami Komet. „Pedagogika” (z kapitalnym tekstem: Wojna podobno to / najwyższa forma pedagogiki / a zabici to są / uczniowie najpilniejsi) też zaczyna się dość spokojnie, ale szybko brzmienie się zagęszcza, robi się coraz bardziej odjechane, brudne, ocierając się wręcz o metal, także za sprawą zakręconej solówki Deriglasoffa. „Sekta” chwilami zdaje się operować w rejonach bliskich Rage Against The Machine, podobnie jak „Klub Trup”: z jednej strony echa klasycznego hard rocka (klawisze!), z drugiej rozbujana, pulsująca rytmika i gitarowe „przycinanie”. W „Modlitwie” mocne, agresywne brzmienie ciekawie wzbogacają syntezatorowe ozdobniki. „Powstaniec” to z kolei Misiowa wersja rockowej ballady: klasyczna forma, którą co nieco wykręcono, nadano jej lekko psychodeliczny posmak, co w zderzeniu z teatralnym, aktorskim sposobem interpretacji tekstu robi co najmniej intrygujące wrażenie. A jeszcze jest zimne, mechaniczne jak przejażdżka tytułowym środkiem lokomocji „Metro” (czy tylko ja mam wrażenie, ze gdzieś tam Jaz Coleman wychyla głowę?...), nieco kabaretowy, zimno ironiczny „Hipster” czy finałowy „Sam sobie” – senny, wyciszający po całej płycie. Świetnie przygotowuje, żeby znów nacisnąć: play. Trzy kwadranse mijają jak z bicza strzelił.
Jeśli coś można zarzucić tej płycie, to może brak jakiegoś bardziej chwytliwego fragmentu, który całość pociągnąłby promocyjnie. Bo niewątpliwie jest to pozycja godna uwagi każdego fana dobrej muzyki rockowej. Jak dla mnie – jedna z najlepszych płyt AD 2014.