Piąty album Riverside to kolejna mocna pozycja w dyskografii zespołu. Bo choć płynące z muzyki zamieszczonej na Shrine Of New Generation Slaves inspiracje sięgają lat siedemdziesiątych, pokazują jednocześnie, że kapela nie stoi w miejscu. Szuka inności w brzmieniu, środkach wyrazu i ją realizuje. I choć tradycyjnie już artyści pozostali wierni pewnym smaczkom i symbolice (akronim tytułu nieprzypadkowo sugeruje bardziej „piosenkowe” podejście do kompozycji a ów tytuł, będący piątym z kolei, składa się z pięciu wyrazów), intrygują w przynajmniej kilku miejscach.
Przede wszystkim kwartet zagrał na nosie tym, którzy gdzieś tam ciągle wrzucali go do szuflady z progresywnym metalem (w czym niewątpliwie „pomocna” była wspólna trasa z nowojorczykami z Dream Theater i ostatni krążek - „czerwony” od progmetalowych iskier ADHD). Bo na SONGS Riverside jest klasycznie rockowy, a momentami wręcz hardrockowy i bluesrockowy. Już rozpoczynający całość New Generation Slave otwiera dialog wokalu z ciężkimi gitarowymi riffami, trzymający się charakterystycznego dla bluesa schematu. Druga, bardziej żwawa część tego krótkiego i treściwego numeru, kłania się już wyraziście ciężkiemu graniu sprzed prawie 40 lat, które dodatkowo przywołują hammondowe podkłady. W stylistyce Led Zeppelin i Deep Purple utrzymany jest singlowy Celebrity Touch i najdłuższy w zestawie, rozpoczęty z lekka orientalnie Escalator Shrine – mający w sobie trochę psychodelii i bluesa oraz mocno oldschool’owe solo na instrumentach klawiszowych. W tym kontekście zaskakuje nieco Feel Like Falling, bardzo syntetyczny na tle pozostałych numerów i mający zgrabną melodię, którą podkreśla ostatnia na albumie Coda, będąca ascetycznym w formie nawiązaniem do wspomnianej kompozycji. W snującym się Deprived, za sprawą partii saksofonu, muzycy ocierają się o jazzowe klimaty, wcześniej jednak nawiązując w nim przez chwilkę do ambientowego Rapid Eye Movement. Poza tym, tak uwypuklający wyrazistość grupy wokal Dudy, tu silnie zmodyfikowany, fragmentami może zwieść (New Generation Slave, Celebrity Touch). No a gdzie te piosenki? Spokojnie. Wszystkie utwory trzymają się bardzo wyrazistej, zapamiętywalnej melodyki. A takie perełki jak We Got Used To Us, czy The Depth Of Self – Delusion swoją klasą dorównują Conceiving You, czy Loose Heart. No i nie można zapomnieć o pomieszczonych w nich ładnych gitarowych solach Grudzińskiego. A skoro przy The Depth Of Self – Delusion jesteśmy. Warto odnotować, bardzo słyszalne w nim Lunaticowe inspiracje, choćby w końcowym fragmencie.
Jak zwykle, w przypadku Riverside, istotną rolę odgrywają liryki, po raz kolejny ułożone w swoisty koncept. Koncept będący nawiązaniem do tematyki Anno Domini High Definition, w której odpowiadający za teksty Duda, krytycznie patrzył na bardzo nerwową, „zaganianą dzisiejszość”. I nie dziwię się jego czuciu tematu, wszak na współczesne przemiany może spojrzeć z perspektywy pokolenia, które całkiem świadomie liznęło jakże innej „epoki”. Jest tu zatem o wszechogarniającej nas frustracji i niezadowoleniu (New Generation Slave), o dążeniu do bycia w centrum uwagi (Celebrity Touch), czy o tym, że współczesny, bardzo nowoczesny świat mocno uszczupla naszą wyobraźnię - You don’t have to think too much today (Deprived). Cóż, najlepszym komentarzem Dudy do współczesnych czasów jest chyba zdanie zawarte w New Generation Slave: I am a free man, but I can't enjoy my life.