Placebo jest jednym z niewielu współczesnych wykonawców, na którego kolejne płyty czekam. Miałem napisać „nowych”, ale to już grupa z prawie dwudziestoletnim stażem, a Molko jest niewiele młodszy ode mnie – czwórka z przodu już za niecały miesiąc.
Nowa, duża płyta ponoć ma być dopiero w przyszłym roku, bodajże w marcu, a na razie, w charakterze przystawki dostajemy EPkę, z dwudziestoma kilkoma minutami nowej muzyki. Jeżeli cała duża płyta będzie jak „B3” to będzie zupełnie dobrze, może nie rewelacyjnie, zjawiskowo, ale naprawdę dobrze. Słychać, że pod wieloma względami jest to kontynuacja „Battle for The Sun”, czyli powrót do ostrzejszego rockowego grania, ale tym razem słychać jeszcze wyraźniej wpływy nowofalowe. Powrót do tego, czego w nastoletnich czasach słuchał? Możliwe, chociaż Placebo zawsze miało takie ciągoty. Tyle, że teraz jakby słychać to wyraźniej. A tak po prawdzie to w „Time Is Money” nawet słychać trochę psychodelii.
„B3” to dobry prognostyk przed dużą płytą, cztery własne utwory są bardzo dobre, a jedynie cover „I Know You What to Stop” lekko odstaje od reszty. Najlepsze jest to nieco nietypowe „Time Is Money”. W przypadku krótszych wydawnictw, jestem raczej powściągliwy w gwiazdkowaniu. Zawsze gdzieś mi się w tyle głowy kołacze myśl – a jakby wyglądało to „brakujące” dziesięć, piętnaście minut? Jednak potraktujmy tą EPkę jako zamkniętą wypowiedź artystyczną, jak to w latach osiemdziesiątych często bywało, kiedy i single były taką zamkniętą całością. W takim przypadku bezwarunkowo należy się osiem gwiazdek.
I ciekawe, czy coś z tej EPki trafi na longa?