“Voices in The Sky” – Historia The Moody Blues płytami pisana.
Kondycja twórcza The Moodies była w tamtych czasach była po prostu niesamowita. Nie dość, że płyty wychodziły częściej niż raz do roku, to jeszcze co to były za płyty!
Jeżeli miałem jakieś zastrzeżenia do „A Question of Balance”, to do „Every Good Boy…” nie mam żadnych. Tu jest wszystko dokładnie tak, jak być powinno. Cóż, jest to jedna z tych płyt, które dużo lepiej się słucha, niż recenzuje. Nie da się o nie niej napisać wiele więcej ponad to, że jest zestaw bardzo dobrych piosenek, nic dodać, nic ująć. A nie, prawie samych bardzo dobrych piosenek, bo płytę rozpoczyna dość nietypowa kompozycja „Procession”. Jest to dźwiękowy collage opowiadający historię muzyki, a zarazem i świata – od plemiennych bębnów do gitary elektrycznej, poprzez muzykę Dalekiego Wschodu, baroku, klasyków wiedeńskich. Interesująca rzecz, fajnie pomyślana fabularnie, a chociaż w zasadzie pozbawiona jakiejś wyczuwalnej linii melodycznej, jednak przykuwa uwagę – czeka się co dalej będzie. No i poza tym mamy same dobre piosenki. Może ktoś powiedzieć, że nie ma drugiego „Question” i drugiego „Melancholic Man”. Może i nie ma, ale „The Story In Your Eyes” i „My Song” próbują je zastąpić. Może i „The Story…” nie jest tak efektownym i nowoczesnym numerem jak „Question”, ale akurat mnie podoba się bardziej, a „My Song” to też jedna z najpiękniejszych piosenek jaką The Moodies kiedykolwiek nagrali i wydali. I gdybym miał wybrać, która ładniejsza, czy „My Song”, czy „Melancholic Man” to bym się pewnie spocił, bo to jak pytanie – kogo kochasz bardziej, mamusię czy tatusia. Z pozostałych najbardziej podobają mi się "Our Guessing Game", "You Can Never Go Home"(przepiękne!) i "One More Time to Live"(fajne, podniosłe refreny). „Every Good Boy…” to płyta dosyć spokojna, na pewno spokojniejsza od „A Question of Balance”. Bardziej dynamicznych utworów jest tu naprawdę niewiele, „After You Came” i „The Story In Your Eyes”. Reszta to utrzymane w wolnym, albo średnim tempie ballady. No i bardzo dobrze, bo takich The Moodies najbardziej lubię.
Kolejna, bardzo dobra płyta The Moody Blues.