„…Famous Last Words..." to siódma studyjna płyta brytyjskiej legendy, ostatnia „prawdziwa” (wg mnie), gdyż nagrana jeszcze przed odejściem lidera Rogera Hodgsona. To On wspólnie z Rickiem Daviesem wyznaczał kierunek i temat każdego albumu. Niestety przy tym krążku panowie nie potrafili się dogadać. Pierwszy chciał stworzyć kolejny popowy krążek w stylu „Breakfast in America”, drugi natomiast przewidywał ciężkie, progresywne dzieło, które miało zawierać skomponowanego przez niego ponad 10-minutowego kolosa „Brother Where You Bound”. Jak wiadomo, pomysł drugi odłożono chwilowo na bok, a muzycy skierowali się ku wizji Hodgsona.
I taki też jest ten album – raczej popowy. Co nie znaczy, że brakuje w nim progresywnych elementów. Jak poprzednie wydawnictwa zespołu, jest poprzeplatany kompozycjami obu autorów. Zaczyna się żywiołowym „Crazy” Hodgsona. Idealny otwieracz, zresztą zespół tym utworem rozpoczynał koncerty na trasie promującej album. „Put on Your Old Brown Shoes” Daviesa to przyjemna, leciutka piosenka z genialną harmonijką Rogera. Wyczuwalne są typowe dla autora wpływy soulu i R&B. Warto nadmienić, iż w refrenie Ricka wspomagają siostry Wilson z Heart. Dalej mamy „It's Raining Again”, z przepiękną partią saksofonu. To ten utwór najwięcej „namieszał” na listach przebojów. Słodka „Bonnie” przypomina mi trochę „From Now On”, jest w niej ta nieprzeciętna i oryginalna „progresywność” (za którą m.in. tak cenię ten zespół). Pierwszą stronę wieńczy lekkie „Know Who You Are” Hodgsona z przepięknym akompaniamentem gitary akustycznej. „My Kind of Lady” to kolejny singiel z płyty. Urzekające wokale w wysokich rejestrach, genialne solo saksofonu – to już znaki firmowe grupy. „C'est le Bon” – znów siostry Wilson, tym razem wspomagają Hodgsona. Znakomity utwór, tego trzeba po prostu posłuchać, totalnie chwyta za serducho! „Waiting so Long” – mój ulubiony utwór na płycie. Znów czujemy silne, progresywne aranże i wreszcie Pan Hodgson chwyta za Les Paula i czaruje nas znakomitą solówką w finale! Płytę wieńczy urocze, ale mocne „Don't Leave Me Now”.
Oczywiście nie omieszkam wspomnieć o okładce;). Kolejne znakomite dzieło, dla mnie 3 miejsce wśród okładek zespołu zaraz po „Crime…” i „Breakfast…”. Linoskoczek, nieświadom swego niebezpieczeństwa, nie dostrzega nożyczek, które lada moment przetną linę. Muzycy „ożywili” ten obraz na trasie promującej płytę, tworząc z niego małą animację rozpoczynającą każdy występ.
Trochę zapomniany przez fanów album, a szkoda, bo prezentuje ten sam znakomity poziom, co poprzednie dzieła. Hodgson po trasie w 1983 odszedł z zespołu, a Rick Davies przejął na dobre stery w kapeli. Twórczość Supertramp bez Rogera była powodem wielu dyskusji wśród fanów. Jedni uważali, że to już nie to, inni pozostali wierni po dziś dzień. Ja definitywnie należę do tych pierwszych, dlatego recenzje kolejnych wydawnictw grupy pozostawiam tym drugim;).