ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Jarre, Jean Michel ─ The Concerts in China / Les Concerts en Chine w serwisie ArtRock.pl

Jarre, Jean Michel — The Concerts in China / Les Concerts en Chine

 
wydawnictwo: Dreyfus 1982
 
Disc one
"The Overture" – 4:47
"Arpegiator" – 6:54
"Equinoxe IV" – 7:49
"Fishing Junks at Sunset" – 9:38
"Band in the Rain" – 1:29
"Equinoxe VII" – 9:55
Disc two
"Orient Express" – 4:22
"Magnetic Fields I" – 0:21
"Magnetic Fields III" – 3:49
"Magnetic Fields IV" – 6:49
"Laser Harp" – 3:37
"Night in Shanghai" – 7:02
"The Last Rumba" – 2:11
"Magnetic Fields II" – 6:26
"Souvenir of China" – 3:54
 
Całkowity czas: 79:03
skład:
Jean Michel Jarre – Fairlight CMI, Eminent, Oberheim OB-Xa, Moog Taurus, EMS Synthi AKS, EMS VCS 3, Elka Synthex, LinnDrum, Electro-Harmonix Micro Synthesizer, laser harp, Elka X-705; Frederick Rousseau – MDB Polysequencer, RSF, Yamaha CS 60, Korg Rhythm, ARP 2600; Dominique Perrier – Moog Liberation, Sequential Circuits Prophet-5, Eminent, Korg Polyphonique, RSF Kobol; Roger Rizzitelli – electronic percussion, Simmons electronic drum; Pierre Mourey – musical instrument coordinator
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,10
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,13
Arcydzieło.
,10

Łącznie 35, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
21.07.2012
(Recenzent)

Jarre, Jean Michel — The Concerts in China / Les Concerts en Chine

Dokształt koncertowy - nieregularnik wakacyjny.

 Odcinek szósty.

 Jedną z najbardziej niezwykłych trans koncertowych w historii muzyki rozrywkowej było chińskie tournee Jean-Michela Jarre’a  z 1981 roku. Dlatego było ono tak niezwykłe, gdyż Chiny w tym czasie  były świeżo po tzw. „rewolucji kulturalnej”, niedługo po śmierci Mao Tse Tunga, a niewiele wcześniej Deng Xiaoping powiedział: „Nie jest ważne  czy kot jest czarny, czy biały. Ważne, żeby łapał myszy”, co było hasłem do pewnego odkręcenia śruby, przynajmniej w  sprawach ekonomicznych, a co za tym idzie ponownego otworzenia Chin na świat. Bo przez dobrych kilkadziesiąt lat było to państwo prawie tak samo zamknięte jak współczesna Korea Północna. Jednym z przejawów ponownego otwarcia było na przykład tworzenie specjalnych stref ekonomicznych, na przykład w Szanghaju (dlaczego o tym wspominam – to potem). Natomiast w sferze kulturalnej czymś takim były właśnie koncerty Jarre’a. Kultura wschodu, a szczególnie chińska zawsze go fascynowała, dlatego bardzo chciał wystąpić w Chinach – po prostu chciał do Chin pojechać i przy okazji tam zagrać, a Komitet Centralny KPCh pewnie po długich obradach wydał zgodę na przyjazd artysty (decyzja na pewno zapadła na najwyższym szczeblu, w komunie władza decydowała o wszystkim, przynajmniej chciała). Z pewnością spore znaczenie miał fakt, że był to Francuz, a nie Jankes, albo Brytyjczyk (kolonia Hong Kong za płotem jak wrzód na dupie), do tego nie były to piosenki, które mogły nieść niebezpieczne treści, tylko były to same utwory instrumentalne. W ten sposób Jarre stał się pierwszym artystą muzyki pop, ze zgniłego, imperialistycznego Zachodu, który zagrał w Chinach Ludowych i  którego puszczało chińskie radio.

 Ostatecznie koncertów było pięć – dwa w Pekinie, 21 i 22 października, oraz trzy w Szanghaju w dniach 26-28 października (wszystkie transmitowane przez radio, ponoć słuchało ich pół miliarda ludzi). Takie wydarzenie nie mogło przejść tak sobie, musiało pozostawić jakiś fizyczny ślad po sobie. Tym śladem była płyta wydana kilka miesięcy później zatytułowana niezbyt odkrywczo „The Concerts in China /  Les Concerts en Chine”. Oprócz utworów już znanych, pochodzących z płyt „Oxygene”, „Equinoxe” i najnowszej wtedy, „Les Chantes Magnetiques”, znalazły się na niej również utwory nowe, przygotowane specjalnie na tą okazję, jak „Souvenir of China / Souvenirs de Chine”, a w przypadku "Fishing Junks at Sunset" / „Jonques de pêcheurs au crépuscule” – wspólne wykonanie wraz z orkiestrą pekińskiego konserwatorium chińskiej, tradycyjnej melodii. Płyta wzbogacona jest o odgłosy nie związane z koncertami, ale związane z trasą – trzask migawki aparatu fotograficznego, radiowe zapowiedzi koncertów, głos stewardessy informujący, że samolot podchodzi do lądowania w Szanghaju, dzieci recytujące jakiś wierszyk – trudno powiedzieć, czy to miało sens,  przez trzydzieści lat zdążyłem się do tego przyzwyczaić, dla mnie jest to teraz integralna część „Chińskich Koncertów”. Jak wiele płyt live ta też niestety (?) została poddana obróbce w studiu, ze względu na zbyt kiepską, zdaniem Jarre’a jakość wyjściowego materiału. Dlatego jeśli ktoś na początku lat osiemdziesiątych słuchał Radia Pekin i przez przypadek nagrał któryś z tych koncertów, to wie jak to naprawdę było, a nam pozostaje wersja „upiększona” w studiu. Zresztą od razu słychać, że jest to album mocno pomontowany w studiu. Mimo wszystko, że jest dostajemy to już w wersji nieco przetworzonej,  to jednak rzecz bardzo zacna, a najważniejsze, że słucha się  tego z dużą przyjemnością, szczególnie, że jest tu sporo muzyki premierowej, gdzie indzie niedostępnej. Wykonania tych już znanych utworów nie powalają, ale  chyba nie da rady, żeby w przypadku takiej muzyki spodziewać się nie wiadomo jakich muzycznych fajerwerków. To dobra płyta, bardzo fajna, dobrze się jej słucha, a z tego co można zobaczyć na filmie, to dosyć dobrze oddaje atmosferę tamtych występów.

 Bo trasa w Chinach zaowocowała nie tylko płytą, powstał również i film „The China Concerts 1981”. Jest to połączenie reportażu z typową realizacją koncertową. Mamy spore fragmenty z występów w Pekinie i Szanghaju, oraz sporo zdjęć  dokumentalnych – obrazki z Chin Ludowych Anno Domini 1981 i trzeba przyznać,  że jest to wcale, wcale zgrabny kawałek reporterski. Chyba głównie dlatego, że nikt tu niczego nie komentuje, nie ma to jakiegoś przesłania – po prostu kamera rejestruje sytuacje, wydarzenia.  Co szczególnie zwraca uwagę – różnica między Pekinem a Szanghajem – Pekin jest sztywny i oficjalny, a Szanghaj dużo bardziej żywiołowy i bezpośredni. Koncerty w Pekinie przypominają trochę akademię ku czci, głownie ze względu na publiczność – na widowni dominują mundurki i mundury. W Szanghaju też są mundurki i mundury, ale jest tego jakby mniej, a gdzieniegdzie pojawia się kolorowy dres. Poza tym  ludzie  tam są bardziej otwarci na ekipę filmową, chętniej się wypowiadają do kamery (całkiem dobrym angielskim). Ale Szanghaj też tym się różnił od stolicy, że w tym czasie był specjalna strefą ekonomiczną, gdzie ćwiczono rozwiązania, które potem zafunkcjonowały w całych Chinach – czyli normalna gospodarkę rynkową, dzięki czemu tamtejszym mieszkańcom żyło się jakby normalniej, przynajmniej  pod pewnymi względami. Tak porównując zaopatrzenie tamtejszych sklepów, plus targi z żywnością, a nasze sklepy jesień AD 1981, to przewaga zdecydowanie jest po stronie chińskiej.

 Film i płyta – to jest całość, dobrze znać i jedno i drugie. Jasne, że nawet sama płyta wystarczy, ale film pomaga umieścić to wszystko w odpowiednim kontekście, bo mimo wszystko chińskie koncerty były wydarzeniem nie tylko muzycznym i jakoś trudno wyrwać je z politycznego tła.

 Album pierwotnie wyszedł oczywiście na winylu, ale niedługo później pojawił się też i na kompakcie. Pierwsze wydania były dwupłytowe, a niektóre nawet  w osobnych pudełkach – „The Concerts In China vol.1” i „The Concerts in China vol.2” (jedno z niebieską, a drugie z żółtą okładką). W 1997 po raz pierwszy na CD ukazała się wersja jednopłytowa, skrócona o kilkadziesiąt sekund. Ale muzyka nie ucierpiała – wyrzucono przerwy między utworami, oraz trochę odgłosów z widowni.

 Co by nie powiedzieć – Chińskie Koncerty klasykiem sa i już. Na pewno jeden z najsłynniejszych "żywców" lat osiemdziesiątych.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Picture theme from BloodStainedd with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.