ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Radiohead ─ The King Of Limbs w serwisie ArtRock.pl

Radiohead — The King Of Limbs

 
wydawnictwo: Radiohead 2011
dystrybucja: XL Recordings
 
1. "Bloom" - 5:15
2. "Morning Mr Magpie" - 4:41
3. "Little by Little" - 4:27
4. "Feral" - 3:13
5. "Lotus Flower" - 5:01
6. "Codex" - 4:47
7. "Give Up the Ghost" - 4:50
8. "Separator" - 5:20
 
Całkowity czas: 38:06
skład:
Thom Yorke – wokale, gitara, pianino, elektronika
Colin Greenwood – gitara basowa, sekwencer
Johnny Greenwood – gitara, klawisze, programowanie, syntezator
Ed O'Brien – gitara, efekty, sampler
Phil Selway – perkusja, programowanie
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,6
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,9
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,5
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,13
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,14
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,5

Łącznie 61, ocena: Dobra, godna uwagi produkcja.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
28.03.2012
(Gość)

Radiohead — The King Of Limbs

Radiohead to zespół, którego każda nowa płyta, jakakolwiek by ona nie była, wzbudza niezwykle dużo emocji. Oczywiście nie dziwi to nikogo – Radiohead to przecież solidna marka. W przypadku „The King Of Limbs”, rzecz prosta, było tak samo. Od razu po premierze zaszumiały wszelkie blogi i fora, a recenzje najnowszego albumu pojawiały się często a gęsto. Ile to ja się o tej płycie naczytałem, zarówno złego, jak dobrego…

Ja osobiście nie „przetrawiłem” tego wydawnictwa od razu. I choć nabyłem je stosunkowo szybko, ciężko było mi ją naprędce ocenić. Potrzebowałem wielu, wielu przesłuchań, musiałem poświęcić sporo czasu, by wreszcie tę płytę odkryć. „The King Of Limbs” nie zawiera muzyki łatwej, ani takiej, która robi wrażenie od razu. Oczywiście, pod warunkiem, jeśli to wrażenie zrobi w ogóle.

„The King Of Limbs” nie sposób nazwać płytą rockową. Dominują gęste, zapętlone i zwielokrotnione partie bębnów, nieco schowana gitara basowa i płynący nad całością, niezwykle charakterystyczny głos Thoma Yorke’a. Nietypowa dla Radiohead jest też atmosfera tych dźwięków, nieco duszna, mało przejrzysta i dość mroczna. „The King Of Limbs” na pewno nie jest też płytą piosenkową – klasyczny schemat zwrotka-refren nie występuje. Tym razem Brytyjczycy nagrali płytę na wskroś hipnotyczną, zupełnie inną od poprzedniej „In Rainbows”. Oczywiście, taka stylistyczna rewolta nie powinna nikogo dziwić, bo takowe były już obserwowane w karierze Radiohead. Rozbijanie „The King Of Limbs” na czynniki pierwsze i zajmowanie się każdym utworem z osobna uważam za raczej bezcelowe, gdyż, jak wspomniałem, to płyta hipnotyzująca jako całość. I wydaje mi się, że tylko tak powinna być odbierana, słuchana w skupieniu od początku do końca (co nie jest dużym wysiłkiem, zważywszy, że trwa ona około 37 minut), naraz. Jako tło do innych czynności kompletnie się nie nadaje, głównie dlatego, że ciężko przy tym tupnąć nóżką czy zagwizdać jakąś melodię. Nie, chyba czasy przebojowych numerów Radiohead minęły bezpowrotnie.

Największą siłą „The King Of Limbs” jest jednak to, że jest tu mnóstwo, mnóstwo dźwięków i przynajmniej mi osobiście wielką frajdę sprawiało dokopywanie się do kolejnych. A największa wada? Chyba właśnie to, że poza tym album ten nie ma tak naprawdę bardzo dużo do zaoferowania. Owszem, klimat jest całkiem fajny (choć określenie może nie jest do końca na miejscu), ale sam nie wiem, czy przekonuje mnie on do końca. Czegoś tej płycie z pewnością brakuje… Może właśnie takiej bardziej luźnej, bardziej rozrywkowej atmosfery, może bardziej zostających w głowie melodii, czy choćby dźwięków. Może troszeczkę brakuje bardziej rockowych gitar, tego pazura, choćby mocno spiłowanego. A może ten klimat na dłuższą metę jest zbyt senny, zbyt monotonny, nie aż tak bardzo wciągający, jak być powinien… Nie zmienia to faktu, że jest to płyta mimo wszystko dobra. Owszem, chyba spodziewałem się czegoś więcej po Radiohead, a może trafniejszym określeniem byłoby, że spodziewałem się czegoś innego, po prostu.

„The King Of Limbs” nie jest ani najlepszą, ani najbardziej odkrywczą płytą w dorobku tej brytyjskiej grupy. Ale pomimo faktu, że trwa 37 minut, potrafi wciągnąć na znacznie, znacznie dłużej.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.