ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Radiohead ─ My Iron Lung w serwisie ArtRock.pl

Radiohead — My Iron Lung

 
wydawnictwo: EMI Records Ltd 1994
 
1. My Iron Lung (4:37) 2. The Trickster (4:40) 3. Lewis (mistreadted) (3:19) 4. Punchdrunk Lovesick Singalong (4:40) 5. Permanent Daylight (2:48) 6. Lozenge Of Love (2:16) 7. You Never Wash Up After Yourself (1:44) 8. Creep (acoustic) (4:19)
 
Całkowity czas: 28:27
skład:
Thom Yorke / voc, guitar – Jonny Greenwood / lead guitar, organ, piano – Phil Selway / drums – Ed O’Brien / guitar, voc – Colin Greenwood / bass
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,2
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 8, ocena: Album jakich wiele, poprawny.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
04.12.2006
(Gość)

Radiohead — My Iron Lung

Mini album My Iron Lung to efekt połączenia, wypuszczonych na rynek, dwóch wersji singla o tym samym tytule, a promującego drugi album grupy, The Bends. Paradoksalnie, ten niewielki krążek, bije na głowę debiutancką płytę Pablo Honey. Wszystkie błędy tego albumu zostały tutaj naprawione. My Iron Lung jawi się zatem, jako niezbędne dla fanów grupy, mini cacko.
 
Tytułowy My Iron Lung, który znajdzie się później na albumie The Bends to po prostu bardzo dobra piosenka. Znakomicie uzupełniające się gitary będące znakiem rozpoznawczym Radiohead i dosyć szalony refren to podstawowe atuty tego numeru. O dziwo dalej jest już tylko lepiej.
 
The Trickster to prawdziwe cudo od pierwszej do ostatniej sekundy. Jakaś taka mroczna sekcja i fenomenalna gitara. Klimat trochę jak u The Cure, z tą różnicą, że Yorke, z całym szacunkiem dla pana Roberta Smith’a, jest lepszym wokalistą. W tym kawałku widać to bardzo wyraźnie.
 
Bardzo optymistyczny muzycznie jest nieco punkowy Lewis (mistreadted). Chwytliwa partia gitar sprawia, że robi się z tego numer „do skakania”. Potem jest już bardziej radioheadowo, ale punkowy klimat wraca ponownie pod koniec piosenki.
 
Kolejne cacko to Punchdrunk Lovesick Singalong – wspaniały rozmarzony utwór. Przede wszystkim za sprawą rozmytych gitar. Klimat jest tutaj budowany w znakomity sposób. Jak na dłoni widać, że panowie z Radiohead zmienili podejście do tworzenia. Nie ma już tego przesycenia przesterowanymi gitarami, które tak raziły na Pablo Honey. Gitarowe dźwięki dozowane są z dużą starannością.
 
Bardzo podoba mi się bas i perkusja w Permanent Daylight. Do tego energetyczna gitara i ciekawie przetworzony wokal. Dlaczego takich utworów nie było na debiucie?
 
Ostatnie trzy numery to prawdziwe perełki. Tylko gitary i wokal. Lozenge Of Love czaruje melodią i dublującą wokal gitarą. Tylko dlaczego tak krótko? Ten numer mógłby się wspaniale rozwijać, a tak pozostaje niedosyt. Króciutki jest także You Never Wash Up After Yourself. Proste akordy i przejmujący śpiew Yorke’a. Jednak najbardziej przejmująco brzmi jego wokal w akustycznej i ocenzurowanej wersji Creep. Emocje są tu wręcz namacalne. Wersja albumowa nie robi takiego wrażenia.
 
Niespełna 29 minut muzyki, a tyle wrażeń. Ten mini album to zapowiedź wielkiej przyszłości Radiohead.
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.