ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Lands End ─ Natural Selection w serwisie ArtRock.pl

Lands End — Natural Selection

 
wydawnictwo: Cyclops Records 1997
 
1. Strictly Speaking In Geographical Terms [1:03]
2. From The Ruins Of A Fallen Empire [14:44]
3. Love Through The Winter And Blood In The Spring [11:36]
4. An Emptiness That Cannot Be Filled [6:03]
5. My Home [10:30]
6. Natural Selection [30:00]
a) Unravelling The Threads Of A Waning Moon - [4:11]
b) Meridians Of Time - [2:08]
c) The Theory And Practice Of Hell: Practice - [6:16] Theory - [2:00] & Hell - [9:20]
d) Awaiting Extinction - [6:05]
 
Całkowity czas: 73:56
skład:
Mark Lavallee - drums; Fred Hunter - keyboards, bass; Francisco Neto - guitar, guitar synth; Jeff McFarland - vocals, acoustic guitar;
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,1
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 1, ocena: Album słaby, nie broni się jako całość.
 
 
Ocena: 3 Album słaby, nie broni się jako całość.
11.02.1998
(Recenzent)

Lands End — Natural Selection

Dobre recenzje w Internecie i spory szum wokół Lands End skłoniły mnie do zamówienia tej płyty. Niestety, okazało się, że nie zawsze można polegać na czyichś gustach. Dwa przesłuchania wystarczyły mi, żeby upewnić się, że z kretesem "utopiłem pół bańki". Dopiero teraz, po trzech miesiącach, sięgnąłem po nią znowu. Płyta ma 74 minuty, i co tu dużo mówić, ciągnie się jak flaki z olejem. Samo brzmienie jest typowo neoprogresywne, zbliżone do grup typu Galahad czy Grey Lady Down, z dominującą rolą gitary. Zespół postawił zdecydowanie na "robienie klimatu". Kompozycje rozwijają się przeraźliwie powoli i nasycone są różnymi efektami mającymi potęgować grozę. Rzeczywiście ją potęgują, ale wątpię, czy o taką grozę muzykom chodziło. W oczy rzuca się nieporadność zespołu, przede wszystkim kompozycyjna, jak i techniczna. Kompletnie brakuje ciekawych tematów, wszystko "leci na jedno kopyto", lub oparte jest na prostych, ogranych akordach. Lands End nie potrafi zupełnie operować tempem, brakuje nagłych zwrotów i przyspieszeń, a ich "budowanie nastroju" przypomina rozgotowane kluchy. Nie dość, że z albumu wieje nudą, to sami instrumentaliści są również bardzo amatorscy. Na szczęście sami się miarkują i grają bardzo oszczędnie, jedynie gitarzysta potrafi sobie pofolgować i zagrać np. pięciominutowe solo ("Natural Selection"). Gdyby je skrócić o połowę, byłoby nawet niezłe... Cała ta suita (30 minut!!) również trwa dwa razy za długo. To podstawowa rada na przyszłość: więcej zwartości i umiaru w rozciąganiu utworów. Ale chyba piszę to po próżnicy, bo "Natural Selection" to już czwarty album grupy Lands End, na którym "ostatecznie wypracowała swój styl". Może niektórym taki styl się podoba, ale mi nie.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.