Cieszy bardzo, że coraz więcej objawia się ostatnio w Polsce zespołów grających (tak, grających, a nie „próbujących grać”) rock progresywny, ale jeszcze bardziej cieszy, gdy słyszy się produkt świeży, oryginalny, zdecydowanie odróżniający się od tła. Takiej muzyki jak na debiutanckim albumie krakowskiej Gargantui jeszcze na polskim rynku nie słyszałem. Zaskakuje zwłaszcza sposób traktowania wokalu: oto wokaliści – Justyn Hunia i Bartek Zeman – podjęli próbę nawiązania do najbardziej szalonych eksperymentów wokalnych Gentle Giant (czy sama nazwa zespołu nie ma budzić skojarzeń z Łagodnym Gigantem?). Znany już ze składanki „Polish Art-Rock”
Obiłaś mi się (diabolus in musica) jest doskonałą wizytówką stylu Gargantui – shulmanowskie patenty wokalne, zdumiewające zabawy z tekstem (przerzutnie w stylu:
obiłaś mi się, obiłaś o u-, obiłaś o –szy, zalegasz mi już na dnie mojej du-, na dnie mojej –szy, i nie mogę spać spokojnie jak su-, spokojnie jak –seł), do tego dochodzą połamane rytmy i brzmienie – zwłaszcza gitar – rodem jak z „kolorowych” płyt King Crimson. Dalej jest podobnie – eksperymenty wokalne (Słowolność, a zwłaszcza bodaj najbardziej zwariowany Szła-dzie), frippowskie w duchu kolaże dżwiękowe... Po instrumentalnym
Fumatorze kulbacznym następuje zmiana nastroju -
Wrzesień przyśnień to najspokojniejszy, najmniej zwariowany, ale i najładniejszy utwór na płycie, pokazujący, że w melancholijnych klimatach zespół również się potrafi odnaleźć.
Tarczowali dzisiaj las to dość monotonna impresja na motywie zbyt mocno przypominającym Thela Hun Ginjeet KC, a Ażur robi wrażenie utworu niedokończonego - intrygujący instrumentalny wstęp, bardzo interesująca wielogłosowa melorecytacja, ale brak pomysłu, co z utworem zrobić dalej... a utwór trwa siedem minut... Dlatego to nagranie – a co za tym idzie, i cała płyta – pozostawia wrażenie pewnego niedosytu. Może to i dobrze... P>
Teksty Justyna Huni są zjawiskiem samym w sobie – dają świadectwo dużego obeznania w poezji współczesnej, wyczucia słowa i stosowanych środków literackich, a jednocześnie wszechstronności – potrafi bawić się brzmieniem wyrazów (Obiłaś mi się), przenośniami (Słowolność), ale i stworzyć piękny, leśmianowski w duchu opis (Wrzesień przyśnień).
Trudna płyta, wymagająca od odbiorcy wiele wysiłku intelektualnego i gotowości do bycia zaskakiwanym. Z pewnością jednak warto ją poznać. Nie wróżę zespołowi wielkiej popularności – ale myślę, że decydując się na granie właśnie takiej muzyki, nie spodziewał się jej.