ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Fibonacci Sequence ─ Numerology w serwisie ArtRock.pl

Fibonacci Sequence — Numerology

 
wydawnictwo: Fibonacci Music Ltd 2010
 
1. Commencement [2:47]
2. Neap Tide [9:20]
3. Primrose Path [6:38]
4. Dawn [2:56]
5. Catlord [8:54]
6. Illuminati [0:42]
7. Work In Progress [6:54]
8. Missing Time [8:49]
9. Faunus [11:17]
10. 1O [9:13]
 
Całkowity czas: 67:34
skład:
Michael J. Butzen – guitars, mandolin / Thomas Ford – drums, percussion / Jeffrey Schuelke – keyboards, piano / Guest: Chris Kringel – Fretless bass / Chad Burkholz - bass ("Missing In Time") / Elizabeth Grimm – violin (“Missing Time”, “Faunus”, “10”)
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,4
Arcydzieło.
,3

Łącznie 11, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
06.01.2011
(Recenzent)

Fibonacci Sequence — Numerology

No dobra. Każdy kto przeczytał recenzję We Three Kings  wie z kim mamy do czynienia. Zatem who is who możemy sobie darować. Dodam tylko, że znanych nam już trzech królów tworzących Fibonacci Sequence, wspomaga na tym debiutanckim albumie troje kolejnych artystów: Chris Kringel na fretless basie (wystąpił już gościnnie na premierowej EP-ce także w roli producenta), Chad Burkholz, również na basie, oraz grająca na skrzypcach, Elizabeth Grimm.

Numerology, to jak na debiutantów, świetna płyta! Z czym my tu mamy do czynienia.? Napisałem już przy okazji EP-ki We Three Kings, że artyści poruszają się w okolicach instrumentalnego, progresywnego grania, zwiedzając rewiry fusion i progmetalu, zahaczając też przy okazji o parę innych klimatów. Nad wszystkim czuwa duch muzyki lat siedemdziesiątych. Zresztą sam album rozpoczynają i kończą trzaski poczciwej winylowej płyty, co jest z pewnością niezwykle wymowne. Krążek, jak przystało na progresywną kapelę, krótki nie jest (prawie 70 minut) a i poszczególne numery w większości do drobiażdżków nie należą. Nie szkodzi. Muzyka wcale nie nuży, bo mnóstwo się w niej dzieje, cały czas coś iskrzy a panowie (i jedna pani) grają z takim zapałem i energią, że szczęka opada (faktycznie - wysokich umiejętności technicznych odmówić im nie można).

Płytę rozpoczyna mający charakter swoistego intro, niespełna 3 – minutowy, Commencement. Mocny riff i podniosłe gitarowe solo przechodzące z czasem w marszowy rytm już sugerują, że z pomysłami na kompozycje będzie fajnie. Drugi w zestawie Neap Tide tylko to potwierdza, będąc takim Fibonacci Sequence w pigule. Kompozycję, zbudowaną na zasadzie kontrastu, rozpoczyna precyzyjnie rzeźbiony, ciężki riff. Potem jeszcze otrzemy się w nim o delikatne elementy jazz rocka, by dotrzeć do pięknego, melodyjnego zwolnienia, w którym muzycy grają tak urocze gitarowe unisono, że do głowy wchodzi tylko jedna nazwa – Wishbone Ash.

To jednak nie granie pod Wishbone Ash tu dominuje. Słychać bowiem, że największą inspiracją dla F(s) jest Liquid Tension Experiment. Poza tym sporo tu znajdą dla siebie fani Dream Theater, Planet X, Rush a nawet King Crimson. Z naszego rodzimego podwórka warto byłoby wymienić Animations. Jeżeli przerażają was nieco te nazwy, będące symbolem jednak ciężkiego, mocno technicznego grania, natychmiast uspokajam. Muzycy Fibonacci Sequence z nikim się nie ścigają, a wysoka technika wcale nie dominuje nad dobrą kompozycją. Bo jest w ich propozycji sporo oddechu, zwolnień i przede wszystkim dobrej melodii. Artyści urozmaicają większość numerów, a to lekko ocierając się o klimaty orientalne (Primrose Path), a to flirtując z flamenco (początek Work In Progress). Wszystkie utwory osadzone są na wyrazistym i soczystym, niekiedy wręcz funkującym, basie, ciekawych figurach klawiszowych (piękna sekwencja grana w drugiej części Primrose Path) oraz oczywiście na zdecydowanie dominującej – nie boję się tego powiedzieć - wirtuozerskiej gitarze (brawo panie Butzen). Warto przyjrzeć się trzem ostatnim numerom (Missing Time, Faunus, 10) z ładnymi partiami skrzypiec autorstwa Elizabeth Grimm. Szczególne wrażenie robi najdłuższy w zestawie, 11 - minutowy Faunus, ze wzniosłym, powalającym finałem, który przychodzi po kilku minutach ciężaru, niczym gitarowa solówka po awangardowej improwizacji w crimsonowym Starless.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.