Nie znoszę matematyki ale patrząc na nazwę kapeli pomieszczoną na okładce tej płytki, trudno nie spisać kilku słów o… ciągu Fibonacciego. Bo tak nazwali swój zespół panowie pochodzący z Milwaukee w amerykańskim stanie Wisconsin. Przypomnę mającym podobną awersję do wszelkiego rodzaju liczbowych kombinacji, iż w ciągu Fibonacciego każda liczba, poza pierwszą i drugą, jest sumą dwóch poprzednich. Sam ciąg zrobił karierę w tak zwanej kulturze masowej dzięki bestsellerowi Dana Browna, Kod Leonarda Da Vinci, w którym autor był łaskaw o nim wspomnieć, a ja dzięki temu o nim usłyszeć. No i teraz Fibonacci Sequence powraca.
Nazwy, panowie Michael J. Butzen, Jeffrey Schuelke i Tom Ford, przypadkowo sobie chyba nie wybrali. Bo ich muzyka ma w sobie sporo z matematycznej precyzji. Ale zanim o niej, słówko o samym wydawnictwie. To debiutancka EP-ka grupy wydana w 2009 roku i zapowiadająca pełnowymiarowy album Numerology, wydany rok później. Zapisane są na niej tylko dwie kompozycje: tytułowy We Three Kings (przypomnę tak przy okazji, iż dziś, 6 stycznia 2011 roku, obchodzimy święto Trzech Króli!) – pomieszczony tylko tutaj oraz Neap Tide – włączony później do zestawu wspomnianego debiutanckiego krążka.
Za dużo o samej muzyce pisać tu nie będę (bo i niewiele jej tu jest – raptem 16 minut). Sam tekst jest raczej wstępem do recenzji Numerology, którą znajdziecie tuż obok, lub... w późniejszym terminie, nieco niżej, w dziale „Recenzje zespołu”. Powiem tylko tyle, że to świetne wprowadzenie w kapitalny album! Album dla kogo? Dla miłośników precyzyjnie zagranego i do tego instrumentalnego prog / metal / fusion rocka, chwilami ciężkiego, momentami… matematycznego, ale też i najzwyczajniej bardzo melodyjnego. Niech was tylko nie zmyli ich wersja We Three Kings, znanej kolędy, napisanej przez pastora Johna Hopkinsa, delikatna, mająca w sobie coś z muzyki dawnej i zawierająca ładne dźwięki pianina oraz gitary solowej. Bo chłopaki potrafią przyłoić, oj potrafią, co słychać w następnym Neap Tide. Ale o nim oraz o pozostałych kawałkach z Numerology… w nieco innym miejscu. Tam też wasze ulubione (a nienawidzone przez artystów) muzyczne łatki.