CD1:1.Faithhealer 6’32”
2.The Voyeur (I Like to watch) 5’35”
3.Punch And Judy 5’54”
4.The Company 4’18”
5.Script for a Jester’s Tear 9’51”
6.Family Business 6’20”
7.Warm Wet Circles 4’20”
8.Slainte Mhath 7’05”
9.Vigil in a Wilderness of Mirrors 9’07”
10.Big Wedge 5’57”
11.Fugazi 8’39” /TT: 73’43”
CD2:1.Kayleigh 4’37”
2.Lavender 2’32”
3.Heart of Lothian 3’37”
4.Vigil in a Wilderness of Mirrors 9’43”
5.Credo 7’33”
6.Tongues 7’11”
7.Incubus 9’25”
8.The Company 4’04”
9.Big Wedge 6’31”
10.Internal Exile 4’36”
11.Market Square Heroes 5’26”
12.Heart of Lothian 4’55”
TT: 70’16”
To znowu ja, wasze Rybne Sumienie. Obiektywnie rzecz ujmując (powiecie pewnie, że ja nigdy nie jestem obiektywny) jest to bardzo dobry album koncertowy. Świeży w przekazie, ekspresyjny i wręcz wyniosły. Dlaczego ? Ano, jakby to rzec krótkim słowem... Marzy wam się posłuchać takich nagrań, jak Script for a Jester’s Tear ? Usłyszeć solo z Incubusa, albo owo słynne Where are the prophets ? A może chcielibyście wysłuchać wydłużonej wersji Punch And Judy, z dodaną w środku nagrania dodatkowym, wolnym fragmentem ? No cóż, jest jeden taki człowiek, który nadal krwawi, widząc serce w rynsztoku oraz koronę poety. Gdzie był przez te wszystkie lata ? Tuż obok, nawet wtedy, gdy zamknęliście dla niego swoje domy.
No dobrze. Konkrety. Skład zespołu – chyba najlepszy, z jakim Fish kiedykolwiek występował. Sam wokalista w świetnej formie. Na początek Faithhealer (tak, tak, ten sam, który wydano na Raingods With Zippos). Pierwsze dwa utwory ... darujmy sobie omawianie, zagrano je by rozgrzać publikę i przygotować ją na pierwszy cios. Punch And Judy. Rewelacyjna wersja. Dłuższa, zmieniona w stosunku do oryginału. Aż się łza w oku kręci. Potem ... obecnie niespotykane w środku koncertu The Company. Jeszcze nie z tak oczywistym chóralnym śpiewem, choć już słychać, że blisko, blisko są czasy, gdy pieśń ta stanie się hymnem fanów Ryby. No i ... Script. Ryk – w pełni uzasadniony – publiczności. Słucha się tego z zapartym tchem. I śpiewa razem z publicznością. So here I am once more. In the playground of the broken heart …
Dalej jest jeszcze lepiej. Włącznie z niespodzianką przed Slainte Mhath. Której wam nie ujawnię, aby zostawić tę odrobinę tajemnicy. Fugazi ? Na dwie gitary jest doskonałe (no, chyba, że ktoś nie może się obyć bez Steve’a Rothery, ale to już jego problem).
Utworów z Misplaced Childhood, rozpoczynających drugą płytę rekomendować nie trzeba. Gra to również Marillion po zmianie wokalisty, więc można sobie przynajmniej sprawdzić, czy bardziej brakuje Głosu, czy gitary. Moje zdanie znacie ... Druga wersja Vigil jest równie piękna. Koncertowy wymiatacz Credo, Tongues poświęcony pewnemu osobnikowi, z którym Fish miał problemy i ... Incubus. Cudowny (-e) koncert (-y) :-)))
Nie wiem, co jeszcze kryją archiwa BBC. Pewnie wiele tajemnic. Jedno jest pewne. THIS WORLD IS TOTALY FUGAZI ...
ps. Gdybym pisał tę recenzję w 1991 roku, byłoby 10 punktów. Pamiętajcie: nigdy nie jest too late to say I love you ...