Czekałem na to kilka, właściwie: ponad dziesięć lat. Następca Elizium, płyty boskiej i niedoścignionej, miał pojawić się w tym roku. Jednak Carl McCoy, człowiek nie znoszący pośpiechu, postanowił popracować jeszcze nad nową płytą. Jungle Records nie miało mimo wszystko zamiaru uszanować przedłużającej się ciszy - i wydało "Fallen" bez zgody samego Zespołu. Tym razem jestem skłonny wybaczyć to przewinienie.
Płyta masakruje, rozsmarowywuje po ścianie i wprowadza prawie w stan euforycznego uniesienia.
Jawi nam się nowe oblicze Fields of the Nephilim. Choć materiał zamieszczony na wydawnictwie nie jest najświeższy, bo są to jedynie zremasterowane, nigdy nie wydane nagrania powstałe w czasie sesji Elizium i późniejszych prób, to jednak widać, że muzyka FOTN zmierza w kierunku znacznego zwiększenia tzw. kopa. Brutalniejsza, mroczniejsza, cięższa niż poprzednie dokonania płyta. Zespół zastosował w nagraniach o wiele więcej elektronicznych sampli, słychać też znacznie przesterowane wokale, przywodzące na myśl genialnego "Zoona", projekt solowy Carla. Wciąż gdzieś w tle pobrzmiewa przeszłość, jednak wyraźnie daje się odczuć, że potencjał twórczy na pewno się Fieldsom nie wyczerpał.
Jest także na płycie dużo melancholii... Klimat niepowtarzalny - do tego jednak zdążyliśmy się przyzwyczaić. Właściwie, dla fana FOTN jest to pozycja obowiązkowa - mimo, że nie zyskała akceptacji McCoya i spółki, to jednak kawał dobrego grania. Na najwyższym poziomie. Wydawca napisał w ulotce reklamującej promosa: "Wrócili po dwunastu latach... I od razu wiadomo, kto tu rządzi." Zgadzam się w stu procentach. Fields of the Nephilim zawsze, od początku istnienia wyznaczało standardy w muzyce gotyckiej i tak też jest teraz.
Zaczyna się wszystko od "Dead to the world" - i już tutaj wiadomo, że mamy do czynienia z czymś wielkim i pięknym. "From the fire", utwór wydany ostatnio na singlu potęguje tylko to wrażenie... I tak już jest do końca. Mamy na cd także "Darkcell AD" i "One more nightmare", które również mogą być znane miłośnikom dotychczasowej twórczości FOTN, a cała reszta doskonale dopełnia obrazu wirtuozerii instrumentalnej i wokalnej Grupy. Ten krążek to po prostu konieczność zakupowa, obliczona idealnie po to, by jednym szybkim ciosem wbić się w czaszkę każdego słuchacza. Nie dbam o to, czy Jungle wydało najnowszych Fields of the Nephilim zgodnie z prawem czy nie. Jako konsument muzyki powiem tylko, że dawno nie czułem takich ciarek w dole pleców.
Ta płyta jest bardzo dobra. Postanowiłem przyznać jej osiem punktów, odejmując dwa z dziesięciu za niejasną sprawę związaną z jej wydaniem. Sam materiał to po prostu woda na młyn gotyckich wywrotowców :)
W recenzji brak okładki płyty - po prostu nie jest ona jeszcze gotowa... Materiały promocyjne, jakie otrzymaliśmy, nie zawierają jej ostatecznej wersji.