Na początku nie słowo, lecz opiat, a reszta jest muzyką.
Chyba tak chciałbym zacząć te parę słów wokół oficjalnego debiutu zespołu, który dziś jest znany raczej wszystkim. A jest to materiał zapewne zaskakujący dla młodszych fanów, tych towarzyszących tym muzykom gdzieś od czasów “Lateralusa”.
Czego dostarcza słuchaczowi “Opiate”?
Jest tu sześć prostych utworów, przeważnie dość krótkich i typowych wręcz dla czasu ich powstania. Rok 1992 jest obecny niemal na każdym kroku, a jakiekolwiek znamiona późniejszej oryginalności zespołu są dość zdecydowanie mocno ukryte. Dziś jednak słucha się całkiem dobrze tego materiału, przyjemny i melodyjny bas Paula d`Amour (odszedł z zespołu w 1995) i relatywnie ciężkie riffy wychodzące spod palców Adama Jonesa wydają się mieć w sobie coś z wizyty w grunge`owym lub hard rockowym skansenie. Również Maynard James Keenan jeszcze nie jest całkowicie świadomym swoich możliwości wokalistą. Wszystko w powijakach. I to jest właśnie tą główną perspektywą obcowania z tym materiałem, takie ot wejrzenie w przeszłość, być może nawet z pobłażliwym uśmiechem miejscami, ale wstydu nie ma.
Kompozycje “cold and ugly” oraz “jerk-off” podane zostały dość sprawnie w wersji na żywo, jednak na tle pozostałych wydają się nieco uboższe w przebłysk bądź specyficzne poczucie humoru zespołu. Być może najlepiej i odrobinę dojrzalej prezentuje się tytułowy “opiate”. Wręcz delikatna linia basu, nieco mroczniejsze i cięższe partie gitar, a pod koniec trochę muzycznego szaleństwa, pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że ostatnie sekundy przypominają dalekiego krewnego zakończeń do “schizm” czy “vicarious”. Ale czy w całości ta kompozycja nie jest jakimś pre-“the pot”?
Dodam jeszcze, że do “hush” nakręcony został teledysk całkowicie nietoolowy.
Płytę zamyka ukryta kompozycja obnażająca przymrużone trzecie oko zespołu:
I had a friend once he took some acid Now he thinks he`s a fire engine It`s okay until he pisses on your lighter Kinda smells kinda cool kinda funny anyway Satan, satan, satan…
To właściwie tyle, pierwsza pieczęć przełamana.