ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Nadja ─ Bliss Torn From Emptiness w serwisie ArtRock.pl

Nadja — Bliss Torn From Emptiness

 
wydawnictwo: Fargone Rec. 2005
 
1. bliss torn from emptiness [48:54]
 
Całkowity czas: 48:54
skład:
Aidan Baker – guitar, drum machine; Leah Buckareff – bass.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,7
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 8, ocena: Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 3 Album słaby, nie broni się jako całość.
06.03.2008
(Gość)

Nadja — Bliss Torn From Emptiness

Nie chcę jakoś specjalnie rozpisywać się nad tą płytą, bo trochę mnie boli. To że Aidan Baker jest utalentowanym kompozytorem, nie trzeba nikomu już udowadniać. Systematyczną pracą, wydawaniem masy dobrych i jeszcze lepszych płyt wykuł sobie własne miejsce na scenie alternatywnej, nie tylko kanadyjskiej. Naturalne jest też to, że czasem nawet największym geniuszom zdarzają się pewne wpadki lub niedociągnięcia. „Bliss torn from emptiness” jest właśnie dla mnie takim objawem ciekawego pomysłu, który tonie z powodu słabej realizacji. Zabrakło też chyba pewnej refleksji nad tym materiałem, spojrzenia z dystansu.
 
Jest to jeden utwór znacznie różniący się od pozostałych dokonań Nadja tak samo tych wcześniejszych jak i albumów przełomowych z roku 2005. Po szumiąco-dragająco-piszcząco-maszynowym wstępie wchodzi gitara, konkretny riff, którego siła miała chyba ukrywać się w jego pulsowaniu, jego rytmie czy też industrialności. Tkwi w nim coś z tych bardziej syntetycznych, odhumanizowanych dokonań Nine Inch Nails lub może nawet jest to oczko puszczone w stronę Laibach i okolic. Jednak problem w tym, że nie brzmi to w ogóle, wydaje się słabe i mdłe, jakby ta maszyna tłusta od smaru nie chciała już po prostu pracować, miała wykonać jeszcze parę obrotów i się raz na zawsze zatrzymać. Niepewnie wchodzą dodatki nie robią też pozytywnego wrażenia, negatywnego w sumie też nie, są nijakie. Nie ma więc, co marzyć o budowaniu przez nie nastroju i nadaniu kompozycji jakiegoś kolorytu. I nagle ten mechanizm postanawia się zaciąć, może jest nawet trochę głośniej, trochę konkretniej, ale nie przekonuje to znowu. Najlepszymi fragmentami na tej płycie są te przepełnione przesterowanymi brzmieniami, pełne zgrzytów i różnych dziwnych przeciążeń, które też niestety nie trwają zbyt długo. Potem następuje chyba ta bardziej uduchowiona część kompozycji, jest spokojniej, matowe elektroniczne tło, coś przypominające mocno przekształcony ludzki głos. Czyżby maszyna miała jakąś duszę? Nie wiem, nawet jeśli ją ma, to ta dusza jest wyjątkowo niezdecydowana i nie wie, co z sobą począć po rozkraczeniu się mechanizmu. Nie ma też jakiegoś grand final, dusza sobie bezmyślnie zalega, stoi w miejscu, może jest ciut głośna, ale też jakoś niespecjalnie i niewiadomo do czego to prowadzi. Koniec.

Jak to koniec? No, właśnie.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.