Naszło mnie na odkurzenie starych płyt. Zacząłem przeglądać półkę od ostatniej litery alfabetu, i jakość tak machinalnie zeszło mi dłużej przy „T”. Talk Talk…, cóż zazwyczaj skupiam się na późniejszych dokonaniach. Grupa Marka Hollisa swoim debiutem zaliczyła od razu szufladkę z napisem new romantic. I umownie przyjmijmy, że to właśnie taka płyta jest. Pytanie tylko, co to za muzyka.
Ano, dziwna to płyta. Przynajmniej po latach. Bo znając historię, jak to wszystko się skończy (ło) inaczej widzimy pewne rzeczy i zdarzenia. A tym bardziej inaczej odbieramy muzykę, która ma już niejeden siwy włos na skroni. Dziwna to płyta. Bo Hollis i spółka, stojąc jeszcze jedną nogą w bagienku new romantic (może nie mieli specjalnej na to ochoty, ale krytycy są nieubłagani) już dreptał drugą nogą w kierunku bardziej ambitnej muzyki. Zdecydowanie dziwna to płyta.
Na początek utwór o tytule, jak nazwa zespołu. Talk Talk. Wcale nie noworomantyczne nagranie. Owszem, jakby się człowiek uparł, to pewnych elementów można się doszukać, ale tak w gruncie rzeczy to dobry rockowy kawałek, melodyjny z krzykliwym talk talk w refrenie. Instrumenty klawiszowe – wszechobecne w tamtym okres w każdym utworze nie są wcale tu takie nachalne. Przeciwnie, dzięki dobrej grze Simona Brennera słucha się tego z dużą przyjemnością. Nie można niestety tego powiedzieć o It’s So Serious. Najbardziej rzuca się w nim (w uszy) brzmienie jakby żywcem zerżnięte z … OMD. I kto wie, czy członkowie Talk Talk o jeden raz z a dużo nie posłuchali Architecture & Morality. Zwłaszcza brzmienie klawiszy przeszkadza, by wręcz nie powiedzieć razi. Idąc dalej Today niczego nowego nie wnosi – ot taka sobie pioseneczka do tańca.
The Party’s Over to już inna bajka. Świetne, zapowiadające późniejszy Talk Talk nagranie. Długie, ponad sześć minut grania, z piękną, acz zupełnie nie cukierkowatą linią melodyczną zachwyca dojrzałością zarówno instrumentalistów, jak i zbolałym (to normalne, ale ładnie tu współgra) głosem Hollisa.
A potem jeszcze znowu noworomantyczny Hate, równie przewidywalny Have You Heard The News? i mamy finał plyty. Z moim ulubionym, granym na koncertach w wydłużonych wersjach Mirror Man.
Dziwna to płyta. Zaliczana do new romantic wbrew zespołowi, mająca z tym nurtem pewne elementy wspólne, ale zarazem pokazująca potencjał jaki drzemał w członkach zespołu. Najmniej głośny, najmniej hołubiony i chyba… najważniejszy dla muzyki rockowej zespół, który pierwotnie zaliczono do falbaniarsko – koronkowego ruchu nowych romantyków.
Debiutował w 1982 roku płytą The Party’s Over. To dobry album, można posłuchać.