"Wrong" to drugi album Anyone's Daughter po reaktywacji zespołu parę lat temu. Album dziwny. No, ale to był zawsze zespół "w poprzek", najlepszy dowód, że zdecydowali się grać artrocka w czasach punka. A potem płynnie przeszli do form krótkich, przebojowych, wręcz popowych. Wrócili i grają...swoje. A że im to różnie wychodzi, to inna rzecz.
Z pierwotnego składu grupy zostali tylko Uwe Karpa i Matthias Ullmer, gitarzysta i klawiszowiec. I oni w całości odpowiadają za muzykę zespołu. Muzykę, która z jednej strony odwołuje się do tego, co grali w przeszłości - czyli dynamiczne klawiszowe pasaże i gitary przywołujące na myśl Camel i Pink Floyd a z drugiej strony zahacza o ...progmetal.
Najgorsze jest to, że po przesłuchaniu tej płyty nic nie zostaje w głowie. Choć są tu melodie, jest fajne granie... Ale jakby zabrakło tego ducha, który był, gdy nagrywali np. "Adonisa". No i płyta im dalej, tym jakby łapała zadyszkę. Bo zaczyna się obiecująco, trzy pierwsze utwory, ze szczególnym wskazaniem "Miscellanous" są naprawdę dobre. Potem, gdy zaczyna się kombinowanie, gdy do głosu dochodzi delikatna elektronika i wspomniane akcenty progmetalowe, płyta, paradoksalnie, traci impet. Nie pomaga nadanie niektórym utworom bardziej komercyjnego szlifu, nie pomaga sięgnięcie po balladowe klimaty. Szkoda. Bo naprawdę miałem nadzieję, że zespół stworzy coś, co dorówna ich dokonaniom z lat 1979-83. To było naprawdę fajne granie, z polotem i pomysłem. Teraz Anyone's Daughter przedstawia się jako zespół rzetelny, operujący fajnymi patentami, ale...trochę bezduszny. I jakby lekko zagubiony. Szkoda, bo słychać, że wciąż drzemie w nich duży potencjał...