Jeśli jesteś fanem Abraxas, ale nazwa Assal & Zenn wciąż stanowi dla ciebie
tajemnicę, czytaj dalej. Assal to Lassa tylko w odwrotnej kolejności. Od Lassy
do Łassy droga jest już krótka. Zenn to prawie tak samo jak Xenn. Wszystko staje
się prostsze - mamy do czynienia z projektem, za który odpowiedzialni są między
innymi Adam Łassa i Łukasz Święch. Oboje mieli z Abraxas wiele wspólnego...
Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem wielkim entuzjastą tego zespołu. Mimo to po
krążek Assal & Zenn sięgnąłem z chęcią. Co ciekawego tam słychać??
Z pewnością wiele. Na płytę składa się sporo, bo aż 16 dość zróżnicowanych kompozycji. Nie będę rozpisywał się na temat dość enigmatycznych
i momentami dziwacznych tekstów... każdy sam najlepiej wie jakiego typu słowa
mu odpowiadają i najlepiej przemawiają do umysłu. Na temat ich genezy najlepiej
wypowiedział się sam autor (Adam Łassa) dla magazynu Teraz Rock: Dla mnie
to
(...) sposób na wyrażenie własnego "ja". Kiedy piszę, muszę poznać
i zrozumieć zdarzenia przeze mnie opisywane...(...) Moją inspiracją jest warkocz
życia, miłości i śmierci.
Krążek rozpoczyna się bardzo gilmourowsko. Delikatne dźwięki gitary, czujemy
się niemal jakbyśmy słuchali początkowych dźwięków A Momentary Lapse Of Reason,
czy też The Division Bell (płyty Pink Floyd). Kompozycja Alien z kolei momentami
nawiązuje do klimatów dawnego King Crimson... jest to jednak inspiracja wykorzystana
w sposób niewątpliwie twórczy. Mamy też pewne zaskoczenie - Adam Łassa zmienił
nieco manierę śpiewania. Chyba dobrze się stało...
Swoją obecność na krążku Assal & Zenn zaznaczyła także elektronika. Mocny,
wyznaczony przez nią, rytm zdominował kompozycję America. Jest w niej coś z muzycznych
nastrojów, jakie goszczą na krążku Following Ghosts nagranym niegdyś przez Galahad.
Myślę jednak, że Brytyjczycy wykorzystali techniczne nowinki w nieco lepszy sposób.
W spokojny, niemal transowy, rytm wprowadza nas utwór Obe. Gdzieś w tle słychać
trochę orientalnych dźwięków. Bardzo ładna piosenka... Po niej następuje akustyczna,
przyjemna dla uszu, wstawka, która przeradza się w jeden z najprzyjemniejszych
(jak dla mnie można rzec nawet przebojowych) utworów na tej płycie - kompozycję
zatytułowaną Fontanna.
New Orleans Mandala to także ciekawy - bardzo ładnie "poukładany" (tym
razem instrumentalny) utwór. Wieńczy go, krótki, dziwaczny i nieco zniekształcony
(aby było mroczniej) "speech"... Brak wokalu charakteryzuje także,
kolejną ciekawą kompozycję Sheridan - znów trochę crimsonowskiej aury - i bardzo
dobrze.
Z kompozycji Foto powiewa smutkiem, zadumą jak to często przy przeglądaniu starych
zdjęć bywa... Ten nostalgiczny nastrój przejmują następne piosenki - Cytra i
króciutkie instrumentalne "maleństwo": Abigail.
Jedną z bardziej rozbudowanych, takich tradycyjnych artrockowych, form na tej
płycie jest Enuma Elisz. Mamy tu więc zmiany tempa, instrumentów i różne inne "niespodzianki" -
takie jak wyliczanka w końcówce. Naprawdę warto poznać ten utwór.
Na zakończenie niespodzianka - Ajudah 2 zapomnienie. Jest to swoista kontynuacja
kompozycji, która znalazła się na debiutanckiej płycie Abraxas...
Jak pisałem we wstępie, nigdy nie należałem do żarliwych fanów Abraxas, nie przepadałem
też za wokalem i tekstami Adama Łassy. Teksty nadal mnie nie przekonują, ale
myślę, że muzyka świetnie broni się sama. Assal & Zenn to wydawnictwo, po
które naprawdę warto sięgnąć. Szczególnie interesująco wypada druga część krążka
(kompozycje 7-16) z perełkami takimi jak: Sheridan, Cytra i Enuma
Elisz. W kraju
nad Wisłą nadal powstaje ciekawa muzyka... trzeba tylko uważnie się rozglądać
i słuchać, słuchać, słuchać....