Pierwsze koncertowe wydawnictwo z obrazem formacji Moonrise zostało zarejestrowane dziesięć miesięcy temu, 9 grudnia 2023 roku, w niewielkim Przeciszowie, niedaleko Oświęcimia. Byłem na tym niezwykle kameralnym występie i szeroko relacjonowałem go na naszych łamach. I tak jak wtedy towarzyszyły mi bardzo ciepłe i wręcz intymne, muzyczne emocje, tak i dziś, siedząc przed telewizorem, mam podobne odczucia…
Live in Przeciszów nie jest najpewniej - w kategoriach dzisiejszych, podobnych realizacji - czymś wybitnym. Ot, zwykła rejestracja dwugodzinnego koncertu z wykorzystaniem dwóch kamerzystów, bez przestrzennego dźwięku, czy jakichś wyjątkowych bonusów. Ale w tym właśnie tkwi siła tego wydawnictwa. Bo zarejestrował je zespół, który przez długi czas był praktycznie projektem studyjnym Kamila Konieczniaka i zagrał ledwie kilka koncertów. Do tego, jest swoistą fantastyczną pigułą wprowadzającą w ich twórczość tych, którzy nigdy Moonrise nie słyszeli, bo zawiera utwory z wszystkich do tej pory wydanych czterech krążków. Najwięcej jest oczywiście z tej ostatniej, Travel Within, z której zabrakło tylko dwóch kompozycji. Ale nie powinno to zaskakiwać, wszak to jedyny album, na którym zaśpiewał Marcin Staszek. Ten zresztą przemiło prowadził koncert, sporo mówiąc do zebranych w formie… raczej nie stosowanej na rockowych koncertach. I to wszystko tu jest niepowycinane. Ktoś powie, że przez to występ traci tempo? Nie w tym przypadku. Bo to rzecz do subtelnego obcowania z obrazem i muzyką, być może też z małą lampką czerwonego wina wieczorem.
Tym bardziej, że całość ogląda się naprawdę przyjemnie i komfortowo. Powolne ujęcia, dzięki którym można spokojnie poobserwować muzyków na scenie, bogate, niebiesko - różowe światła i urozmaicające nieco całość nieliczne wizualne efekty, czy bardziej „nerwowe” kadry zza publiczności. Całość włożona w stylowe, kartonowe opakowanie, ozdobione - oddającymi klimat tamtego wieczoru - zdjęciami Michała Majewskiego.