Prezentowany album w oryginalnej postaci miał swoją premierę 25 lat temu, a z biegiem lat okazał się z gatunku tych, którym wiek wręcz służy. Dzisiaj po Quidam z tamtego okresu zostały miłe wspomnienia, ciepły śpiew Emilii Derkowskiej i muzyka, która wzrusza. Ideał, któremu - jak się wydawało nic już do perfekcji nie brakuje. Jednak wydawnictwo GAD Records, po ciepło przyjętej publikacji odświeżonego debiutanckiego albumu Quidam, wzięło się za reedycję drugiego albumu zespołu, prezentowanych Snów Aniołów. Za proces odświeżenia znów wziął się Robert Szydło, odpowiedzialny za wydaną 2 lata wcześniej reedycję debiutu. Sama akcja przypudrowania wydaje się być jedynie zabiegiem kosmetycznym, który sprawia momentami subiektywne odczucie świeżości. Utwór „Wesoła” odtwarzałem wielokrotnie jako przykład bardzo bogatego w takie drobne muzyczne smaczki, szuflując płytami w odtwarzaczu, w poszukiwaniu najmniejszych zmian. Ale może mój zestaw jest zbyt skromny a może już z racji pewnych wrażliwych liczb nie łapię tych drobnych rejestrów, by móc wskazać ze 100% pewnością w którym miejscu są jakiekolwiek zmiany. Musiały być bardzo subtelne i pewnie usłyszą je szczęśliwi posiadacze wersji wydanych na winylu.
Wydanie jest świeżutkie, z nowszą szatą graficzną, żywszymi kolorami okładki i zupełnie nowymi zdjęciami chmurek wypełniającymi bloczki ilustracji. Wkładkę zdobi dodatkowo historia nagrania albumu, zebrana i opisana przez Marcina Gajewskiego w dwóch wiodących językach oraz galeria archiwalnych zdjęć zespołu. Wisienka jednak została na sam koniec. Perełką w tym zestawieniu jest nagrana od nowa kompozycja „Pod powieką AD 2022” umieszczona pod pozycją nr 10, za utworem „Jest taki samotny dom”, który zamykał wydanie z 1998r. Wspomniana suita w oryginalnej wersji była wzorcowym odwołaniem się do nurtu neo-prog inspirowanego latami 80tymi w jego najbardziej wyidealizowanej formie. I zachwyca nawet po tym ćwierćwieczu w swoim pierwotnym brzmieniu. Nie zostawia cienia wątpliwości, że można to jeszcze jakoś poprawić. Ideału się nie koryguje. Ale Maciek i Zbyszek powiedzieli „tak? No to poczekaj!” i skrzyknęli się wspólnie z Emilią i Jackiem, aby pokazać światu, że nawet idealne z pozoru aranżacje i brzmienia można zrobić jeszcze lepiej. A czy ta rejestracja mogłaby być zapowiedzią większej współpracy między muzykami? Odpowiedź na to pytanie znana jest tylko kulturoznawcom śledzącym historię i twórczość Quidam. Zespół od tamtego czasu przeszedł metamorfozę i taka współpraca wydawała się niemożliwa. Nie wiem, jakiej magii tutaj użyto, ale ta czwórka pochyliła się raz jeszcze nad materiałem z utworu sprzed ćwierć wieku i nagrała go tak, że przy każdorazowym odsłuchu czuję dawno nieodnotowane miłe wrażenie ciar przeszywających skórę. Klawisze są jeszcze bardziej hipnotyzujące, wypełniają przestrzeń między fletem i gitarą, zwłaszcza w zaakcentowanej partii instrumentalnej. Gitara jeszcze troszkę agresywniejsza, nie zostaje w tle tylko idealnie współgra z pozostałą częścią instrumentalną. Głos Emilii jest pełniejszy, dojrzalszy, może to moje subiektywne odczucie, ale momentami brzmi jakby był nagrany w unisono – w końcu minęło ćwierć wieku i pewne procesy zachodzą bez naszego wpływu. Ale ta zmiana jest na lepsze, przeistoczyła ten utwór w absolutną perełkę! Ścieżki sekcji rytmicznej zostały użyte ze starego aranżu, zaś to, co dograno, dało pełniejszy wymiar utworu. I zostawiło niedosyt. Przecież zespół mógłby coś jeszcze stworzyć!? A może zagrać koncert na 30 lecie, a może 35 lecie istnienia i 30 lecie wydania debiutu?
Efekt jest taki – mam niedosyt. I nie chodzi o jego zakup. Prezentowane wydanie "Snów aniołów" jest trzecim, po oryginale sprzed ćwierć wieku i rockserwisowych remasterach sprzed ponad dekady. Jest bardzo ładne, odświeżone i w sumie kolekcjonerskie z uwagi na niski nakład prezentowanego wznowienia. Na potrzeby tej recenzji przesłuchałem kilka razy oryginał z 1998 roku - a on bezsprzecznie wciąż zachwyca! Przywołuje mile wspomnienia, te koncerty, na które się jechało przez pół kraju. Mam niedosyt, bo chciałbym móc jeszcze raz obejrzeć ich na żywo w tym właśnie składzie i posłuchać także innych utworów przearanżowanych w taki właśnie sposób. I absolutnie nie zgadzam się z opinią zespołu, do której mają oczywiście święte prawo, jakoby ówczesne brzmienie i treść były wynikiem nagrywania materału w pośpiechu. Przecież to było świetne! To tylko świadczy o wysokim profesjonalizmie muzyków Quidam, a ilość smaczków, jakie odkrywam z każdym odsłuchaniem, zachęca do częstszego sięgania po Sny Aniołów. A już to wydanie - czysty majsterszczyk. Crème de la crème.