Rok już minął od wydania „For Free”, a recenzji ani widu ani słychu. A poprzednie krążki na bieżąco opracowywaliśmy z redaktorem Wiśniewskim(*). Co prawda Agnieszka powiedziała, żebym tak od razu tej płyty nie recenzował, musi się trochę osłuchać. No i się rok osłuchuje. To już trochę za dużo, prawda?
Na początku to, że „For Free” jest bardzo dobre bardziej czułem, niż słyszałem. Bo było tu dużo różnych niuansów, których zgłębianie zajęło trochę czasu. Crosby to zawsze był przede wszystkim singer-sonwriter i „For Free” jest dokładnie właśnie taka, a nawet bardziej nastrojowa od ostatnich dwóch, które momentami przypominały Steely Dan. Tak na świeżo znalazłem cztery bardzo dobre utwory – „River Rise”, „Boxes”, „Secret Dancer” i „I Won't Stay For Long”. Ten ostatni zgarnia całą pulę. To piękna nastrojowa ballada, z dyskretną trąbka w tle. „Nie zostanę na długo” – to nie brzmi optymistycznie. Ale jak ma brzmieć, kiedy minęło się osiemdziesiątkę, a trasy koncertowe zatwierdza kardiolog? Nagrywania płyt chyba nie zatwierdza, bo to już piąta w ciągu siedmiu lat. W każdym razie Crosby już nieco wcześniej mówił, że bierze rozbrat ze sceną i że po „For Free” może będzie jeszcze jedna płyta. Cztery utwory na dziesięć to trochę za mało, żeby mówić o bardzo dobrej płycie. Ale rok leżakowania na półce samej płyty, oraz rok leżakowania tej muzyki w mojej głowie i moje przeczucie, co do wartości tej płyty przestało być przeczuciem. Z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć – „For Free” jest bardzo dobre. I to nie tylko te cztery utwory, o których wspomniałem, tylko znacznie więcej. Jest raptem jeden utwór do którego nieco bokiem podchodzę – „Rodriguez For A Night”. Trochę w stylu Steely Dan, nawet współkompozytorem jest Donald Fagen, ale on jest tu trochę nie na miejscu. Poza tym nie jest to zbyt dobre Steely Dan.
„For Free” to chyba najbardziej osobista płyta spośród tych ostatnio nagranych przez Crosby’ego, a nie wiem, czy w ogóle. Może dlatego, że może być to jego najostatniejsza płyta, a on też o tym wie i chce nam powiedzieć jeszcze kilka ważnych rzeczy, na przykład – I won’t stay for long. Teoretycznie jest to piosenka miłosna, skierowana do konkretnej osoby, ale wydaje mi się, że do nas, słuchaczy też. Jest to tekst bardzo poetycki, ale też i prosty – pewne rzeczy powiedziane są wprost, bez owijania w bawełnę. Po wybrzmieniu ostatnich nut tego utworu dość długo tylko siedziałem, a to co przed chwilą usłyszałem intensywnie mieliło się w mojej głowie. Słowa o miłości, słowa o przemijaniu, powiedziane tak, że chyba nie można lepiej. Najlepszą piosenkę, jaka kiedykolwiek napisał, umieścił na końcu być może swojej ostatniej płyty.