Lider krakowskiej formacji Millenium nie przestaje zaskakiwać w swojej artystycznej aktywności i powraca, po prawie ćwierć wieku (!), do szyldu Framauro – swojego pierwszego zespołu, z którym zadebiutował w 1998 roku płytą Etermedia. To z niego później wyłoniło się Millenium. Co ciekawe, nie jest to pierwszy powrót Kramarskiego do tamtych brzmień, bowiem już w 2018 roku odświeżył nagrania z Etermedii na płycie swojego solowego projektu, tRKproject, zatytułowanej Sounds From The Past. Zyskały one wówczas nie tylko nowy wokal i aranżacje ale i angielskie teksty.
Dzisiejsze Framauro jest już lata świetlne od nagranego jeszcze w poprzednim wieku debiutu. Dziś tworzą go muzycy znani z tRKproject: Krzysztof Wyrwa na basie (także Millenium), Marcin Kruczek na gitarze (znany wszak także z Mindfields, Metus, czy Moonrise) i Grzegorz Fieber (Loonypark, Padre, Twilight). No i jest oczywiście sam lider, który – i to ciekawe – nie tylko gra na klawiszach i akustyku, ale też na gitarze elektrycznej oraz śpiewa! I to kolejny smaczek tego wydawnictwa. Kramarski dosyć długo wzbraniał się przed przejęciem roli głównego wokalisty. Przypomnijmy, że można go już było usłyszeć we fragmencie utworu Lonely Man na albumie Ego, a potem w wersji demo kompozycji Born in 67. Tu jednak po raz pierwszy śpiewa na całej płycie. I wypada w tej roli naprawdę bardzo dobrze! Można oczywiście doczepić się nieco do akcentu, ale Kramarski śpiewa bardzo swobodnie i melodyjnie. Ma do tego rozpoznawalny, może nieco matowy, wysoki dosyć wokal, który fragmentami kojarzy mi się z głosem… Petera Nichollsa z IQ (np. gdy śpiewa w CV Not For Sale wers …gen X-ers dreaming of their past…, słyszę absolutnie wokalistę tych brytyjskich klasyków neoproga).
Pod względem muzycznym rewolucji tu nie ma. Ryszard Kramarski jest tu w swoim ukochanym muzycznym świecie, gdzieś pomiędzy Millenium a tRKprojekt, i nie odważyłbym się jakoś na siłę porównywać tych grup i projektów. Bo jest tu wszystko to, za co miłośnicy tego krakowskiego muzyka lubią. Utrzymane w średnich, balladowych wręcz tempach, powolnie budowane, nieco melancholijne kompozycje (tak jest faktycznie chyba poza Records From My Shelf i Hey You Fools!). Wszystko obudowane ciepłymi, klawiszowymi tłami lub nieco sentymentalnymi ich figurami, ładnymi solowymi popisami Marcina Kruczka (bardzo cenię sobie jego muzyczną wrażliwość), przy których można się zastanawiać, który z nich ma bardziej nośny temat. No i są tradycyjnie dobre melodie, które wszak zawsze są kluczem. Od tej konwencji są wszak wyjątki, jak utrzymany w formie muzycznego żartu Records From My Shelf, w którym tekst składa się w większości z nazw artystów, którzy ukształtowali muzyczny gust lidera Framauro. Odniesienia do artystów znajdziemy jeszcze w przejmującym When Idols Are Gone, swoistym hołdzie dla zmarłych idoli, których wymienia we wstępie autor tekstów, Zdzisław "The Bat" Zabierzewski. Te powstały na bazie pomysłów i fragmentów stworzonych przez samego Kramarskiego i faktycznie mają mocno osobisty charakter. Często w dosyć bezpośredni, zupełnie niezawoalowany sposób komentują spojrzenie muzyka na współczesny świat, nasz kraj i nasze życie. Przykładem niech będzie Hey You Fools!, wraz z którym po raz kolejny dotyka on bieżącej sytuacji politycznej w Polsce i kwestii wolności (przypomnę, że na Millenijnym albumie The Sin była kompozycja Lust).
Całości słucha się bardzo przyjemnie a melodie szybko wżerają się w głowę. Trudno coś jakoś wyjątkowo wyróżniać, niemniej sporą słabość mam do When Idols Are Gone i I Am Only The Moment. W tym pierwszym mam nawet ulubiony, piękny moment – dialog gitary klasycznej z elektryczną, swoiste call and response, zakończone czymś na wzór uroczego, drobniutkiego unisono. Poza tym, wraz z My World is Ending, strasznie fajnie zaczyna się ta płyta, z przetworzoną przez vocoder wokalizą i zaraz z mocnymi riffami gitary pod zwrotką. Dobra rzecz i udany powrót (ponoć tylko studyjny) do starej i nieco już przykurzonej nazwy.