To już trzeci album peruwiańskiej formacji Flor De Loto recenzowany w naszym serwisie, który jest owocem współpracy tej południowoamerykańskiej grupy z naszym rodzimym wydawcą – poznańskim Oskarem. Zresztą na tej płycie obie strony nie poprzestaną. W przyszłości planowane są reedycje kolejnych wydawnictw Kwiatu Lotosu.
Eclipse jest ich ósmym i zarazem ostatnim albumem studyjnym, oryginalnie wydanym w 2018 roku a wznowionym w roku ubiegłym. Edycja ta zyskała ładną szatę graficzną – gustowny digipak, do tego wrażenie robi, jak to u nich, świetna, pełna symboliki okładka, choć w przeciwieństwie do pełnych kolorów starszych okładek, utrzymana w tonacji czerni i bieli. Wznowienie to otrzymało też dodatkowe nagranie, bardzo udane Antes de Despertar.
Otwierający album utwór El Cóndor Pasa/Locomotive w zasadzie w jednej pigułce mówi o nich wszystko. Bo to połączenie ich rockowej wersji słynnej peruwiańskiej ballady skomponowanej w 1913 roku przez Daniela Alomía Roblesa z… coverem klasyka Jethro Tull, Locomotive Breath. Jednym słowem, mamy tu połączenie andyjskiego folku z progresywnym, hard rockowym graniem, mocno kojarzonym z Jethro Tull, dzięki wszechobecnym partiom andyjskiego fletu. Przy okazji warto dodać, że ta wersja Andersonowego hitu okraszona została hiszpańskim tekstem (to ich kolejny wyróżnik) oraz gitarowym solo autorstwa samego Roya Z, słynnego producenta współpracującego choćby z Bruce'em Dickinsonem, Robem Halfordem, czy Judas Priest.
Generalnie formacja imponuje tu swoją energetycznością (praktycznie nie „bierze jeńców” i jakieś balladowanie mamy tylko we wstępie do Esclavitud De Tu Ser) i muzyczną wirtuozerią. Porywające i iskrzące partie Sergio Checho Cuadrosa na quenie mówią same za siebie. Słychać to już w Tempestad i rozpędzonym, wręcz galopującym Animal. Inne, naprawdę świetne, przebojowe, melodyjne, ale mające też rockowy pazur, numery to tytułowy Eclipse, Paraíso, Eterna Proyección i Líneas de Nazca. Podobać się też może instrumentalny Támesis, chwilami w duchu muzyki barokowej. To rzeczy wręcz stworzone do słuchania głośno, najlepiej na koncercie, bo mają do tego potencjał. Udany album w swojej klasie.