Formacja Yenisei zadebiutowała dwa lata temu albumem The Last Cruise wydanym przez krakowską wytwórnię Lynx Music. Tym razem artyści, już własnym sumptem, kilka dni temu wydali drugi album zatytułowany Reflections. Kończąc recenzję wspomnianego, udanego debiutu napisałem, iż mam nadzieję, że nie będzie to, wbrew tytułowi, ostatni rejs. Liczę na następny, choć bardziej odważny i poszukujący.
No i jak jest? Bardzo dobrze i… o wiele lepiej. Oczywiście że kwintet (dokładnie w tym samym zestawieniu jak na The Last Cruise) nie dokonuje stylistycznej wolty. W dalszym ciągu to instrumentalny post rock z intensywnymi ambientowymi wtrętami. A jednak to płyta zdecydowanie bardziej wyrazista, z dobrymi kompozycjami, właściwie zbalansowanymi, ładnie łączącymi delikatną strukturę z mocniejszymi formami. Dominują zwykle bardzo nostalgiczne, melancholijne tematy, prowadzone przez gitarowe figury, zapowiadane często ambientowymi wstępami. Do tego niespieszne zazwyczaj rytmy spinają klimat całości. Taki jest otwierający album Gravity, czy następujący po nim Waves, choć ten drugi przynosi już dwie inne cechy ich kompozycji: mocne gitary i wielowątkowość podkreślaną zmieniającą się dynamiką. Tak jest też wszak w Bitter Cold czy Memories of Times Before czy All That You Could Become. Jednym słowem, panowie ciekawie operują kontrastem, choć wszystko ma spójną i jednorodną całość. Warto zwrócić uwagę na wykorzystany do promocji Blurred Horizon, z pięknym melodycznym motywem granym na klawiszach. Ale też na Abandoned, niedługą formę bez perkusji, za to z ujmującą figurą pianina, która przywołuje niemalże jesienne krople deszczu spadające na okienną szybę. Ta kompozycja pokazuje zresztą dużą ilustracyjność ich muzyki a niekiedy wręcz jej filmowy charakter.
Wiem, że w post rocku wymyślono już prawie wszystko i to ciasna formuła, w której o odbiorze materiału decyduje osobista wrażliwość. Ten album ma jednak w sobie mnóstwo pięknych, nostalgicznych tematów, które mimo pewnego braku oryginalności całości, każdą mi do niego wracać. Bo ładnie oddaje emocje, uczucia i tęsknotę. Jak napisali muzycy: album zabiera słuchacza w podróż do własnego wnętrza, a całej płycie towarzyszy wszechobecna nostalgia i tęsknota za tym co utracone. Świat, w którym żyjemy nigdy nie będzie już taki sam, a my znacząco oddaliliśmy się od siebie przenosząc nasze życie do wirtualnej rzeczywistości. „Reflections” stara się przywoływać dawne wspomnienia słuchacza, kiedy życie wyglądało zdecydowanie inaczej. Zatem to płyta dla wrażliwców, szukających w muzyce subtelności, czasami zatrzymania, zamyślenia i oddechu od wciąż pędzącego świata.
I jeszcze jedno na koniec. Choć album w większości powstawał zdalnie, to nagrany, zmiksowany i zmasterowany został w coraz bardziej cenionym Nebula Studio, należącym do członków Tides from Nebula. I to też fajnie słychać. Polecam, szczególnie w tym nadchodzącym jesiennym czasie.