Dziś o rzeczy przedpremierowej, lecz aż nadto wartej wysłuchania.
„Taniec Dwóch Księżyców” to debiut Romana Walczaka – gitarzysty trójmiejskiej formacji Revan. Debiut ciekawy i zaskakująco dojrzały.
Przede wszystkim jeśli komuś dane było usłyszeć „Światostany” macierzystej formacji muzyka, to zapewne zawartością omawianego dziś krążka się zdziwi, gdyż Roman Walczak wyraźnie odciął się od hardrockowej spuścizny Revanów i pożeglował na zupełnie inne muzyczne wody terytorialne. Ciężkie riffy i muzyczny pęd zastąpione zostały stonowanymi, lecz niezwykle pomysłowo i ciekawie zaaranżowanymi kompozycjami.
Co zaskakuje najbardziej to fakt, że „Taniec Dwóch Księżyców” to płyta bardzo przemyślana, spójna i ukazująca Romana Walczaka jako muzyka mającego własną wizję artystyczną i konsekwentnie podążającego wybraną ścieżką.
Utwór tytułowy niesie ze sobą niezwykle ciepły smooth-jazzowy charakter zarówno w swoim wolnym tempie, sennym klimacie, jak i duecie wokalnym, wcale zdający się nie być zmąconym przez nagłą zmianę tempa gdzieś w połowie kompozycji. Lekko inaczej za to sprawa wygląda w utworze „Nieistnienie”, głównie poprzez wokalizę nieodparcie kojarzącą się ze sposobem w jakim Liz Fraser używa swojego głosu jako instrumentu na krążkach Cocteau Twins.
„Miasta Bez Nazw” (promowany zresztą wideoklipem) jest zapewne najbardziej nośnym i nieprzypadkowo wybranym na utwór mający pilotować całe wydawnictwo. Śpiewy Romana i Klaudii Schmidt idealnie się dopasowały na tle lekko prowadzonego muzycznego podkładu. Kolejnym utworem wybranym na promocyjny jest „Czarny Pocałunek”, robiący już zamieszanie chociażby na liście przebojów Radia Akadera. Ten utrzymany nieco w klimacie flamenco kawałek może się podobać nie tylko ze względu na fajnie skonstruowaną – nieco mroczną – atmosferę, ale również ze względu na świetną gitarową solówkę w wykonaniu samego Steve’a Hacketta. Co by nie mówić, niech to będzie rekomendacją, gdyż można założyć z automatu, że były gitarzysta Genesis nie firmowałby swoim nazwiskiem czegoś niewartego wysłuchania...
„Białe Noce” to utwór, który zasługuje na osobną wzmiankę, gdyż sprawia wrażenie najbardziej ambitnego w zestawie. Utrzymany ponownie w jazzującej modle, urzeka zarówno partiami gitary klasycznej, fajnego kontrabasowego podkładu oraz przede wszystkim świetnej partii fortepianu, bez wątpienia okraszającej całość.
Płytę uzupełniają trzy kompozycje: instrumentalny i całkowicie akustyczny „Blizny na Wieczornym Niebie”, miły dla ucha i nieco szybszy (choć z fajnym mrocznym przejściem) „Ma” oraz „Cisza Przed Dniem”, z których wyróżnia się zdecydowanie ten ostatni. Piękny i dramatyczny, z urzekającą linią melodyczną ma niewątpliwy potencjał, aby stać się przebojem.
„Taniec Dwóch Księżyców” jest więcej niż udanym albumem; to płyta frapująca, urzekająca i przede wszystkim profesjonalnie przygotowana i nagrana. Romanowi nie można odmówić ani pomysłów, ani talentu, ani (przede wszystkim) ambicji i pomysłu na siebie oraz swoją twórczość, przez co należy wierzyć, że „Księżyce” nie przepadną pośród masy półamatorskich i wtórnych produktów zalewających nasz muzyczny rynek.
Wierzę, że już wkrótce płytą zainteresuje się niejedna wytwórnia.