Pierwsze zdjęcie zespołu na jakie przypadkowo natrafiłem lata temu przedstawiało kilku kolesi w śmiesznych renesansowych fatałaszkach. Dopiero potem doczytałem, że są z Irlandii. Mając to wcześniej na względzie pewnie oczekiwałbym rudzielców z kuflem Guinnessa w jednej i piłką od rugby (lub ewentualnie od futbolu irlandzkiego tudzież kijem od hurlingu) w drugiej dłoni, a nie ludków, których świat wykracza poza coś więcej niż alkohol i sport*.
Jednak coś takiego jak Fruupp w historii Zielonej Wyspy się przydarzyło i dlatego dziś o tym wynalazku słowem.
Liderem trupy był Vince McCusker, który bujał się tu i ówdzie, wpierw w Lądku-Zdroju, potem w Belfaście, lecz poza zebraniem kilku dobrych muzyków, nic za bardzo nie zdziałał. Na szczęście uwagę na zespół zwrócili włodarze Pye Records i wówczas Fruupp – zdawać by się mogło – iż może zacząć działać bardziej niż uderground’owo. Niestety kolejne płyty się ukazywały, a zespół nigdy nie wyszedł wyżej aniżeli studenckie kluby i granie jako support dla Genesis, czy King Crimson. Z jednej strony Fruupp na pewno nie grał muzyki na tle odkrywczej i nowatorskiej, aby nie wiadomo jak istotnie zaistnieć na wyspiarskiej scenie, jednakże z drugiej – fuszery też nie odwalał i kawał dobrej muzyki nagrał. Stąd na coś więcej - aniżeli (co najwyżej) drugoligową - popularność powinien liczyć.
Wszystkie cztery studyjne krążki Fruupp są dość dobre i przede wszystkim równe, stąd też wybrać jeden najważniejszy. Osobiście stawiam na „Modern Masquerades”. Tylko i wyłącznie dlatego, że to pierwszy album zespołu jaki usłyszałem...
Fakt, że King Crimson był jednym z tworów z którym grupa McCuskera miał dość częstą styczność, a produkcją czwartej płyty zajął się znany karmazynowego debiutu Ian McDonald – sprawiło, że „Modern Masquerades” momentami brzmi tak, a nie inaczej.
Owszem, karmazynowych naleciałości jest tu i ówdzie całkiem sporo, jednak na czwartym produkcie kapeli króluje bardziej duch Genesis i nieco łagodniejsza odmiana Camela. Sporo tutaj bowiem dość spokojnego progresywnego pogrywania, takiego jak chociażby w otwierającym całość „Misty Mountain Way” z kilkoma delikatnymi, dość spójnymi przejściami i lekko frywolną linią melodyczną. Brzmienia rodem z grupy Gabriela najbardziej słychać z „Mystery Might” – klawiszowy wstęp kojarzący się z „Carpet Crawlers” i agresywne przejście w takie znane chociażby z „The Knife” mimo, że mało oryginalne to jednak będące jednymi z ciekawszych fragmentów na płycie (choć perkusyjno-klawiszowe szaleństwo w drugiej części utworu nie może się nie podobać).
W podobnym tonie choć nieco bardziej żywiołowo i nieco marszowo robi się w „Masquerading At Dawn” z drapieżniejszym fragmentem wciśniętym gdzieś w środek.
Ponad 10-minutowy „Gormenghast” zdaje się być najważniejszą kompozycją na płycie. Ten dość płynnie prowadzony utwór z fajnymi partiami klawiszy (a la Peter Bardens), solem saksofonu i gitarowymi zagrywkami w styla Jana Akkerman z Focus na pewno wyróżnia się najbardziej z zestawu i naprawdę przyciąga uwagę.
Odstępstwem od zawartości „Modern Masquerades” jest bez wątpienia „Why” – poniosła kompozycja jedynie na wokal i fortepian, bez wątpienia piękna i urzekająca.
Jedyną skuchą jest „Planet Janet”, niby lekko prześmiewczy i nie do końca poważny kawałek, pomimo faktu, iż brzmieniem idealnie wkomponywujący się w całość krążka, będący jednak dość nudnym i nieco nużącym.
„Sheba’s Song” jednakże znów sprowadza nas na właściwe tory; jest tak jak przez większość krążka, miłe pogrywanie z kilkoma ciekawymi przejściami i interesującymi melodiami.
„Modern Masquerades” oryginalnością nie grzeszy, jednakże niesprawiedliwością byłoby określenie twórczości zespołu słabą i nie wartą wysłuchania. Kompozycje są pomysłowe, motywy ciekawe, a wykonanie pierwszorzędne. Tak więc na zawartość albumu nie ma co narzekać, gdyż jest on więcej niż przyzwoity i całości bardzo fajnie się słucha.
*wciąż w pamięci mam to co Sam Rockwell powiedział do Colina Farrella w „Siedmiu Psychopatach” („Miałeś przejebane od urodzenia (...) Hiszpanie mają walki byków, Francuzi sery, a wy – Irole – alkoholizm”).