Wydana w 2016 roku nakładem nieistniejącej już wytwórni-bankruta Beta-lactam Ring Records płyta Stereo Magic (Portal in 13 Parts) Orbit Service jest w istocie dziełem jednego artysty, Randalla Fraziera — muzyka, kompozytora, inżyniera dźwięku i tour menadżera The Legendary Pink Dots. Jedynym dlań wsparciem było zaproszenie do nagrań kilku niszowych bytów artystycznych, takich jak Armchair Migraine Journey i Antenna.
Stereo Magic stylistycznie bliżej jest do poprzedniczki z 2011 roku, A Calm Note from the West, niż do wcześniejszych nagrań z okresu Dark Orange Sunset. Jej silnie psychodeliczne brzmienie jest wypełnione gęstą elektroniką w rodzaju dark ambientu i powściągliwością wokalną właściwą raczej przysłowiowemu melancholikowi, shoegazerowi z Denver, czyli Frazierowi, aniżeli „Thomowi Yorkowi na sterydach”. To downtempo jest dziś znakiem rozpoznawczym Fraziera, tak jak mamrotanie pod nosem słów piosenek stało się z czasem sygnaturą Marka Hollisa (Talk Talk), a wrzask i sceniczna furia — Edwarda Ka-spella (The Legendary Pink Dots). Na Stereo Magic denwerczyk porzucił całkowicie miarowy beat (As If It Were an Accident) na rzecz nieregularnej synkopy w Woke Up in the Fire. To również w tym nagraniu, w celu zwiększenia napięcia, podnosi on – jeden jedyny raz na płycie – głos. Całość wydawnictwa należy zaszufladkować pod hasłem downbeat/downtempo – rodzaju muzyki nienadającej się do tańca. Ostatni jak narazie krążek OS spowija dodatkowo ponura melancholia, przypominająca poniekąd „przyjemne odrętwienie” Hiasa z otwierającego kadru Szklanego serca. Nie znajdziecie na nim górnolotnej, napuszonej wirtuozerii rodem z epoki dinozaurów rocka progresywnego ani spontanicznego gitarowego „brandzlu”. Słuchając otwierającego album Stars Will Fall poczujecie za to narastający nieodparcie kryzys pogody ducha, ustępujący wyłącznie po wielokrotnym wysłuchaniu – jeżeli podobne leczyć podobnym – najbardziej radosnego wg naukowców z Uniwersytetu w Missouri numeru świata Don’t Stop Me Now z repertuaru Queen. Szósty z kolei Turn into Light, gdyby go wydzielić z albumu, być może rozpocząłby żywot samodzielny jako singel na liście przebojów dla niedoszłych samobójców. Ta przenikliwa, pełna rezygnacji melancholia, jaka przepaja twórczość OS od czasu nagrania piosenki Dark Orange Sunset (Twilight), jest niejako wyrazem dezaprobaty artysty wobec wrodzonego optymizmu Amerykanów. Refren Turn into Light – „pewnego dnia przeistoczę się w światłość” – napawa wprawdzie optymizmem, ale jest to jedynie promyk porannego słońca, sączący się przez wąską szparę w grubych, podwójnych zasłonach w oknie wychodzącym na północ. Stereo Magic to po prostu kolejna próba pogrążenia słuchacza w ziemistym, organicznym smutku; próba nader udana.