Niecały miesiąc temu ukazał się jeden z bardziej intrygujących progresywnych debiutów tego roku. Krążek swoistej międzynarodowej supergrupy, The Sea Within. No bo jak inaczej nazwać skład, który tworzą Roine Stolt (Transatlantic, The Flower Kings), Daniel Gildenlöw (Pain of Salvation), Jonas Reingold (The Flower Kings, Karmakanic, The Tangent), Tom Brislin (Yes Symphonic, Renaissance, Spiraling, Deborah Harry) oraz Marco Minnemann (The Aristocrats, Steven Wilson, UK, Joe Satriani). A gdy dodamy do tego takie wspierające gościnnie nazwiska, jak Jon Anderson (Yes) Casey McPherson (Flying Colors, Alpha Rev), Jordan Rudess (Dream Theater), czy Rob Townsend (Steve Hackett) może lekko zakręcić się w głowie.
Cóż, jeśli ktoś zna twórczość artystów zaangażowanych w to przedsięwzięcie nie powinien być muzyczną propozycją The Sea Within zaskoczony. To pewna wypadkowa stylistyk, z którymi od lat są utożsamiani, zresztą każdy z nich przycisnął tu swoją indywidualną pieczęć. I to słychać.
Generalnie mamy tu oczywiście do czynienia z szeroko rozumianą progresywną formą, wielowątkowymi kompozycjami pełnymi zmiennej rytmiki, aranżacyjnych drobiazgów, solowych popisów gitarowych, klawiszowych, czy saksofonowych. Chwilami faktycznie jest tu symfoniczny rozmach charakterystyczny zresztą dla tego typu grania. Trudno momentami uciec panom od brzmienia The Flower Kings, tym bardziej że ważnymi filarami składu są grający na gitarze Roine Stolt oraz basista Jonas Reingold. Jednakże sama muzyka może też ucieszyć wielbicieli Transatlantic, Spock’s Beard, czy Neal Morse Band. Z drugiej strony, oryginalna i natychmiast rozpoznawalna barwa głosu Daniela Gildenlöwa szybko kieruje myśli słuchacza w stronę Pain of Salvation.
Jednym słowem jest bardzo solidnie. Całość zaczyna udany opener, Ashes Of Dawn, numer z ciężkim riffem, gęsto i aktywnie grającymi bębnami, zawiesistymi hammondowymi tłami i fajnymi solowymi figurami na saksofonie i gitarze. Jednak chyba najładniejsze solo na gitarze dostajemy w następnym, balladowym, They Know My Name. Równie spokojne klimaty przynosi An Eye For An Eye For An Eye, dla kontrastu, w pierwszej części jest rozpędzony i głośny. Dopiero później nabiera klasycznie jazzowego posmaku. Goodbye zgrabnie, wręcz funkująco, buja za sprawą wyrazistego basu a Sea Without jest tak naprawdę krótkim (niespełna trzyminutowym) instrumentalnym oddechem w stylu The Flower Kings przed opus magnum albumu, trwającą prawie kwadrans kompozycją Broken Cord. Wielkiego szału może nie przynosi, ale ma kilka dobrych melodycznych tematów. A skoro przy tych ostatnich jesteśmy. Pierwszy dysk kończy najpiękniejsza dla mnie na płycie piosenka The Hiding Of Truth pokazująca, że czasami uroczy temat, zagrany z klasą, jest najlepszą drogą do serca słuchacza.
Album ma jeszcze drugi krążek z czterema, trwającymi niespełna pół godziny, kompozycjami, niewiele gorszymi (moim faworytem jest trochę Beatlesowski chwilami utwór Brislina i Gildenlöwa Where are You Going? z przejmującym wokalem tego drugiego i nostalgicznym tematem klawiszowym) jednak po The Hiding Of Truth jakoś nie wbiły mnie już w ziemię. Warte posłuchania wydawnictwo z kawałkiem dobrej progrockowej muzyki i ze znakomitą obsadą.