Oblivion Protocol to swoista supergrupa, wszak w skład, utworzonego przez klawiszowca Threshold Richarda Westa, zespołu wchodzą Ruud Jolie (Within Temptation), basista Simon Andersson (Darkwater) i perkusista Darby Todd (Devin Townsend). Jaka jest geneza tej debiutanckiej płyty? Bardzo prosta – muzycy Threshold, po wydaniu w 2017 roku albumu Legends Of The Shires nie mieli ochoty na nagrywanie kontynuacji tego dwupłytowego konceptu. West wziął zatem sprawy w swoje ręce i napisał własny ciąg dalszy, czego efektem jest ten 40 – minutowy sequel pod nazwą The Fall Of The Shires.
Odnosząc się do strony lirycznej warto przypomnieć, że Legends.. kończyło się w momencie, gdy bohater rozważa szereg możliwych przyszłości. Na The Fall Of The Shires już wiemy, że zostaje królem i decyduje, że jedynym sposobem na kontrolowanie populacji jest jej stłumienie i kontrolowanie. Jak historia się kończy, można się domyśleć spoglądając na tytuł. W każdym razie, ujęcie tematu przez Westa jest dość symboliczne dla politycznych czasów, w których przyszło nam żyć.
Jak już wspomniałem, to nie jest długi album, zatem i wielkich wypisów nie będzie. Ta muzyka oczywiście nie odbiega zbyt daleko od oferty Threshold, biorąc pod uwagę szczególnie bardzo dobre i przebojowe melodie oraz partie instrumentów klawiszowych. Trudno nie zauważyć jednak pewnych znaczących odmienności. Przede wszystkim, to album bardziej stonowany i klimatyczny od standardowej propozycji brytyjskiej formacji. Tak naprawdę więcej progmetalowego grania, z ciężkimi riffami, dostajemy w Tormented oraz tylko fragmentami w Public Safety Broadcast, This Is Not a Test oraz Forests In The Fallout. Trzymając się dość uproszczonego i pewnie mocno niektórych rażącego, muzycznego szufladkowania, określiłbym tę płytę jako bardziej neoprogresywną, niż progmetalową.
No i jest jeszcze jedna rzecz, która mocno „rzuca się w uszy” i silnie odróżnia ją od Thresholdowego stylu. Na płycie śpiewa sam Richard West. Cóż, tak się akurat składa, że Threshold zawsze miał szczęście do znakomitych wokalistów - Damiana Wilsona, Andy’ego Mac McDermotta czy wreszcie, śpiewającego na Legends Of The Shires, Glynna Morgana, który sroce spod ogona też nie wypadł. I na ich tle West (robiący wszak w macierzystym zespole tzw. „backing vocals”) wygląda mocno przeciętnie. Powiedzmy sobie szczerze – wielkiego głosu nie ma a i jego partie są dość bojaźliwe i bezpieczne. Pomijam już fakt, że brakuje tu tak specyficznych dla Threshold wokalnych harmonii. Ale może w założeniu artysty tak być miało a inni to potraktują jako dodatkowy walor.
Żeby była jasność. To bardzo przyjemna i ładna płyta, na której wyróżniłbym naprawdę urokliwe This Is Not a Test, Storm Warning i Vertigo. Brakuje mi jednak na niej pewnej energii i swoistego, rockowego kopa. Zakończę może nieco żartobliwie. Bo tak dla równowagi odpaliłem sobie, zaraz po wielokrotnym przesłuchaniu The Fall Of The Shires, kompozycję The Domino Effect z ostatniego albumu Threshold, Dividing Lines i… kapcie mi spadły. Przy słuchaniu The Fall Of The Shires nic takiego się nie stało :)