Erinayo Wilson Oryema chciał być zawsze nauczycielem i marzenie spełnił. Później wstąpił do policji i mozolnie wpinał się po szczeblach kariery, a ukronowaniem jego wysiłków było stanowisko Naczelnika Policji Ugandy. Po puczu i dojściu do władzy Idi’ego Amina, Oryema senior dzierżył stanowiska ministerialne związane ze złożami naturalnymi i zagospodarowniem terenów.
Jednak w lutym 1977 roku Oryema wraz z arcybiskupem Janani Luwum’im oraz jednym z ministrów Charlesem Oboth Ofumbi’emim zginęli – według oficjalnego przekazu ówczesnych władz – w wypadku samochodowym, lecz według nieoficjalnego, lecz bliższego prawdzie – w wyniku porwania, tortur i egzekucji dokonanych przez najemników Amina.
Wkrótce potem 24-letni syn ministra – Geoffrey przkracza granicę ugandyjsko-kenijską, ukryty w bagażniku samochodu, uciekając stamtąd do Francji, w której przyjdzie żyć na wygnaniu.
Oryema junior zaczyna karierę muzyka, śpiewając nie tylko po angielsku i francusku, lecz również w ojczystych językach swahili i acholi, umiejętnie mieszając środkowoafrykański folklor z popowymi brzmieniami w ambitniejszej formule. Pomocną dłoń wyciąga do niego nikt inny jak sam Mistrz Peter, który zaproponował Geoffrey’owi nagranie materiału dla labelu Real World.
„Beat The Border” – drugie wydawnictwo muzyka – to płyta dzięki której świat o Oryemie usłyszał.
Zreszta nie ma się czemu tutaj dziwić. Gabriel zadbał o to, aby artysta miał komfort, wsparcie najlepszych ludzi z branży – przez co - Oryema mogł skupić się tylko na tworzeniu. A pomoc takich ludzi jak Bob Ezrin, Brian Eno, Jean-Pierre Alarcen, czy Manu Katche sprawiła, że krążek nabrał niezwykle wyrazistego i profesjonalengo charakteru.
Wyróżnia się przede wszystkim „Lapwony” – prosta, jednakże podniosła pieśń, oparta na pozornie niewyszukanym motywie gitary akustycznej i głębokim śpiewie Oryemy, kojarzącym się z klimatami portugalskiego fadó.
Nowocześniej, lecz niezwykle mistycznie jest w takim „The River”, trasnowo w „Gang Deyo” i „Kel Kweyo”, nostalgicznie w „Market Day” i „Payria Wind”, tanecznie w „Umoja” i bardziej przebojowo w „Hard Labour”, a o odrobinę szaleństwa zadbano w „Lajok”; wszystko to jednak w ramach spójnego brzmienia umiejętnie łączącego środkową Afrykę i zachodnią Europę. Melodie są piękne, przemyślane, mające swojego niezwykłego ducha i wszechobec emanującą szczerość.
Geoffrey Oryema nagrał płytę niezwykle piękną, poruszającą i ujmującą. Nie do końca wypowiedziana i latami tłumiona tęsknota za rodzinnymi stronami zdaje się przesiąkać każdy z zamieszczonych tutaj utworów. Zapewne z tego bólu zrodziło się niezwykłe piękno zawarte w dźwiękach i ujmującym śpiewie Oryemy.
Nic tylko słuchać i chłonąć każdą sekundę „Beat The Border”.