„Oceany Cichych Włkań i Potężnych Ech”, czyli Eloy für dummies – odcinek 11
Opowieść o układzie planetarnym Salta doczekała się (planowanej zresztą) kontynuacji niespełna rok później. Koncept całości ambitny i godny pochwały, jednak sequel okazał tak samym mdłym doklejeńcem do poprzednika jak trzeci Terminator do drugiego... czyli to samo tylko o wiele gorzej.
Telling the long story short lub raczej erzählt kürzer die lange Geschichte, „Time To Turn“ okazał się pierwszą jaskółką sygnalizującą, że z zespołem nie dzieje się najlepiej.
Zacznę od pozytywów. Utworów naprawdę dobrych, windujących jakość wydawnictwa mamy trzy. Jadąc po kolei; wpierw tytułowy „Time To Turn”. Jest to niesamowicie nośna, przyjemna i wcale nie kiczowata piosenka. Ciekawa, z fajnym rytmem, chwytliwym refrenem i mocną żeńską wokalizą kompozycja mająca znamiona całkiem przyzwoitego przeboju jest zaskakującym novum w twórczości zespołu. Co więcej, popularność utworu przekroczyła granice rodzimego RFN-u na nie tylko na zachód* ale również na ... wschód. Tak, tak, mijając enerdowo „Time To Turn” trafia do gramofonu Romuald Lipki, który zlecił Markowi Dutkiewiczowi dopisać polski tekst i w ten oto sposób „Noc Komety” staje się kolejnym hitem Budki Suflera (notabene aranżacja całości nie różni się niemal niczym od oryginału – włącznie z solówką gitarową - a całość ratują demoniczne śpiewy Felicjana Jędrzejczaka i Urszuli)**.
Kolejny killer to „End Of An Oddysey”. Potężna, niemal epicka kompozycja odegrana z symfonicznym rozmachem, piorunującym wstępem (czapki z głów przed Hannesem Folberthem oraz przed powracającym do zespołu po latach pałekerem Fritzem Randowem) i niesamowitym klimatem, utrzymującym słuchacza w napięciu do samego końca, nawet pomimo drastycznej zmiany tempa po kilku minutach.
„Say Is It Really True” to miła dla ucha, ciepła i piękna balladka. Niby także – jak utwór tytułowy – bliższa piosenkowej formie, aniżeli symfonicznym poematom rodem z płyt „Ocean”, czy „Silent Cries and Mighty Echoes”, jednak zapadająca w pamięć dzięki umiejętnemu skonstruowaniu całości. Jest delikatna partia gitary akustycznej, jest tu i ówdzie kilka syntezatorowych plam robiących za tło i przepiękny finał tryskający w równym stopniu pięknem jak i niepokojem. Co by nie mówić, cudeńko jak nic.
Niestey poza tym jest jedynie niemrawo. No właśnie, trudno „Time To Turn” wytknąć przysłowiowego gniota, gdyż takowego tutaj nie ma. Po prostu znalazło się tutaj miejsce na cztery zupełnie przeciętne, nie wyróżniające się niczym utwory. O ile jeszcze „Through A Somber Galaxy”, czy „Behind The Walls Of Imagination” dzięki kilku ciekawym fragmentom można na siłę podjąć się prób wybronienia, o tyle takie “The Flash” i “Magic Mirrors” są kompozycjami zupełnie mdłymi, zdającymi się być bardziej zapychaczami, aniżeli dopełnieniami całości.
Całość wydaje się spójna i od strony produkcji nie można płycie niczego zarzucić, jednak jeśli chodzi o poziom kompozycji to regres widać bardziej niż wyraźnie. Wieść gminna niesie, że panowie przestali się ze sobą dogadywać, co zaczynało mieć odbiecie na jakości zarejestrowanego materiału, stąd w ocenie bardzo naciągana "szóstka".
Na koniec cyferki: o ile „Planets” przepadł na listach, o tyle (o dziwo) „Time To Turn” zdołało się wbić na 38. miejsce na niemieckich listach i utrzymać się w zestawieniach przez 10 tygodni.
Jak się wkrótce miało okazać, był to ostatni znaczący sukces komercyjny zespołu.
*prawa do wydania płyty na rynek brytyjski wykupiła w 1982 roku wytwórnia Heavy Metal Records, która w tymże roku wypuściła na Wyspach zarówno „Time To Turn” jak i „Planets” ze zmienionymi okładkami (pędzla Rodney’a Matthewsa).
**legenda głosi, że „Noc Komety” została nagrana z przymusu; podobnież umowa z wytwórnią skonstuowana była w ten sposób, że warunkiem rejestracji utworu „Jolka, Jolka pamiętasz” miało być nagranie drugiej kompozycji, będącą własną wersją wybranego utworu zagranicznego wykonawcy, która miała wypełnić przygotowywany przez poznańskie studio nocny blok sylwestrowy. Stąd wydawać sie mogło nieco przypadkowy wybór „Time To Turn”. Jednak o dziwo „Noc Komety” stała się na tyle popularnym kawałkiem, że (w pośpiechu, z udziałem jedynie Jędrzejczaka i Urszuli) powstał nawet do niego teledysk.