Dziś recenzja dosyć zaskakującej publikacji. Ale takie to już czasy, że nie wszystko, co wydają artyści, ma mieć fizyczną naturę. Dokładnie 3 marca 2017 roku swoją premierę, nakładem niemieckiej wytwórni Gentle Art Of Music, miało koncertowe wydawnictwo Blind Ego – solowego projektu gitarzysty RPWL, Kalle Wallnera - Live At Logo Hamburg. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że rzecz ukazała się tylko na YouTube i jest zupełnie za darmo do obejrzenia (jak ktoś bardzo chce mieć to na płytce i odpalić sobie z odtwarzacza, też wszak może to zrobić). Żeby była jasność – materiał ma numer katalogowy GAOM050, a jego obraz zarejestrowany został w bardzo wysokiej jakości 4K. Do tego dodajmy, że na brzmienie całości też nie możemy narzekać.
Koncert zapisano 20 stycznia 2017 roku w hamburskim klubie Logo. Ciekawostką jest to, że występ sfilmowano bez jednego cięcia, jako one-shot-video. Jeśli jednak myślicie, że to czyni ową rejestrację mocno ubogą, jesteście w grubym błędzie. Logo jest klubem kameralnym, z sufitem tuż nad głowami zebranych i z niewielką sceną. Kamera krąży między muzykami, ale też i publicznością, bardzo powoli, robiąc precyzyjne, płynne najazdy. Można powiedzieć, że odbiorcy nic nie umyka z atmosfery koncertu. Mało tego, myślę, że taka forma prezentacji świetnie w ów koncertowy klimat wprowadza. Tłumów na widowni może nie ma, ale odbiór jest gorący, tym bardziej, że muzycy zagrali wtedy naprawdę dobry set.
Półtoragodzinny występ zdominowały oczywiście nagrania z ostatniego, wydanego w ubiegłym roku, albumu Liquid. Wybrzmiewa z niego aż osiem kompozycji (pominięto tylko Quiet Anger). I bardzo dobrze, bo Liquid to dla mnie najlepsza z trzech płyt Blind Ego. Ktoś powie, najmniej „progresywna”… Być może, ale prawda jest taka, że najfajniej łączy rockowy, czy wręcz hard rockowy żar, z nośną melodią. Takie utwory, jak rozpoczynający całość A Place in the Sun (wcześniej muzycy wychodzą na scenę przy dźwiękach czołówki do serialu… Dynastia), Blackened, czy po prostu znakomity Never Escape the Storm bronią się same. Fani gitary Wallnera też nie mogą czuć się pokrzywdzeni. Ten co rusz serwuje wylewne, melodyjne gitarowe sola, do tego zgrabnie pokazane. A towarzyszy mu na basie, dając głęboki, soczysty podkład, Sebastian Harnack z Sylvan (oj, troszkę przesympatyczny Niemiec się zaokrąglił). A skoro przy składzie jesteśmy, poza Harnackiem, z tych, którzy nagrywali ostatni album mamy jeszcze bębniarza, Michaela Schwagera (Christopha) z Dreamscape. Warto zauważyć, że wokalistę Arno Mensesa godnie zastępuje tu Scott Balaban, niezwykle dowcipny i mający fajny kontakt z publicznością. Sam Menses jednak pojawia się gościnnie na tym koncercie wykonując wspólnie z Balabanem (udane harmonie w refrenie) singlowy Blackened, do którego wcześniej grupa zarejestrowała klip. I jeszcze gwoli pewnej ścisłości, pozostałe zagrane tego wieczoru numery to Obsession i Don't Ask Me Why z debiutanckiego Mirror oraz Death z wydanego w 2009 roku Numb.
Cóż, przesympatyczny, niewielki koncert z dobrą muzą. Do tego na wyciągnięcie ręki. Wystarczy kliknąć, choćby poniżej. Polecam.