Na dziesięciolecie wydania dużego debiutu, albumu "Motions Of Desire" z 2005 roku, norweska kapela Magic Pie zarejestrowała materiał zatytułowany "King For A Day". To czwarte długogrające dzieło zespołu kierowanego przez Kima Stenberga. Czwarte i poziomem rozbudowania wcale nieustępujące poprzednim nagraniom tego zespołu. Nie zmienia się też filozofia tworzenia Magic Pie, czyli zespołu składającego hołd europejskiemu rockowi progresywnemu.
W 2011 roku przy okazji premiery poprzedniego albumu norweskiego zespołu, tj. dzieła zatytułowanego "The Suffering Joy", miałem okazję rozmawiać z Kimem Stenbergiem. Gitarzysta stwierdził wtedy, że marzy o tym, aby utrzymywać się z tworzenia muzyki, ale przytomnie dodał iż mówi właśnie tylko o sferze marzeń. Kim Stenberg chciał też, aby o Magic Pie usłyszano na świecie - o zespole i jego planach opowiadał z pasją oraz ogromną motywacją do działania. Cóż, być może nie wszystkie plany gitarzysty zostały spełnione, ale biorąc pod uwagę jakość albumu "King For A Day" naprawdę nie sposób nie zauważyć, że Magic Pie wraca do obiegu progresywnego z tarczą. To bardzo dobry materiał. Jego wysoka jakość może zaskakiwać choćby ze względu na fakt, że z kapelą rozstał się Gilbert Marshall, który był podporą Magic Pie na wszystkich dotychczasowych nagraniach zarówno w warstwie instrumentalnej, jak również w kwestii użyczania swojego studio do rejestrowania muzyki. Trzeba jednak przypomnieć, że studio Gilberta Marshalla spłonęło przy okazji nagrań albumu "The Suffering Joy" i być może miało to wpływ na jego decyzję o odejściu z Magic Pie. W każdym razie kapela gra dalej - w składzie z Erlingiem Henangerem jako następcą Marshalla - i tworzy muzykę absolutnie wartą uwagi, czego dowodzi materiał zawarty na krążku "King For A Day".
Album oferuje sześć utworów. Na wstępie dużą ilością ciepła czaruje kompozycja "Trick Of The Trade", czyli rzecz o hardrockowym pazurze, pełna świetnych zjazdów gitarowych, ładnych wypuszczeń klawiszowych, znakomitych przejść i urozmaiconej sekcji wokalnej. Wow! To Magic Pie zawieszony pomiędzy klasycznymi progresywnymi aranżacjami a nowocześnie zaprezentowanym rockiem. Po prostu świetny przykład wysokiej formy zespołu. W podobnej konwencji można rozpatrywać inne relatywnie krótkie utwory Magic Pie na krążku "King For A Day", tj. "According To Plan" i "The Silent Giant". Pierwszy charakteryzuje się żywym i energicznym tempem, wypełnionym licznymi zmiennymi na poziomie wszechstronnych gitar, wokali i perkusji, zaś drugi ma w sobie coś bardzo nowoczesnego, począwszy od elektronicznych sygnałów i klimatycznej gitary, poprzez podniosłe zwrotki i refreny, ku dobrym improwizacjom na zwieńczenie numeru. Muszę przyznać, że Magic Pie na poziomie zwartych kompozycji objawia się jako zespół bardzo dojrzały, może pozbawiony pierwiastka wizjonerstwa, ale za to doskonale panujący nad strukturą dźwięku. To kapela, która wie w jakim momencie zaprezentować solówkę gitarową, gdzie zaśpiewać dla duszy słuchacza, a w którym momencie wysłać go na przestrzenie klawiszowych fantazji.
Album "King For A Day" proponuje też trzy bardzo rozbudowane kompozycje, w tym tytułową, która przekroczyła dwadzieścia siedem minut, a więc mogłaby wypełnić w całości niejedną EP-kę zespołu z kategorii progresywnej lub... stać się długograjem kapeli z nurtu ekstremalnego norweskiego black metalu. Rozważania na temat tego kolosa warto więc zostawić na finał recenzji. Najpierw czas na "Introversion", czyli przeszło dwanaście minut fascynujących improwizacji, zarówno na poziomie instrumentów, jak również wokali. To w tym utworze Magic Pie, jak w żadnym innym, stał się zespołem gotowym na różne nurty - gotowym na improwizowanego rocka, bluesa, wpływy jazzu, a przede wszystkim zespołem uwolnionym, wyluzowanym, niepoddanym jakimkolwiek naciskom. Moim zdaniem "Introversion" to najmocniejszy punkt albumu "King For A Day" właśnie ze względu na dziką przestrzeń na jaką pozwoliła sobie norweska kapela. To przeszło dwanaście minut wypuszczeń i zaśpiewów, które w całości tworzą definicję skandynawskiego rocka progresywnego. Czad, którego można spodziewać się bardziej na koncertach, niż w studio. Tymczasem drugi z nowych "dwunasto-minutników" Magic Pie, kompozycja pt. "Tears Gone Dry", zbliża kapelę w objęcia brytyjskiego rocka progresywnego, gdzieś w okolice rewirów Pink Floyd. To utwór ważny i potrzebny, wskazujący skalę wpływów Norwegów, a jednocześnie kompozycja piękna, mająca w sobie coś bardzo romantycznego i zarazem tajemniczego, pełna szerokich przestrzeni, bogata w improwizacje.
Tymczasem utwór tytułowy, kosmicznie rozbudowany "King For A Day", stanowi pewną formę podsumowania całego albumu, choć zarazem wnosi swoje samodzielne dwadzieścia-siedem-i-pół-minuty muzyki. Progresji pełnej zwrotów, oldschoolowych partii instrumentalnych, urozmaiconych wokali, ciepłego brzmienia - czasem nieprzyzwoicie zadziornego, częściej kołyszącego. To kompozycja pełna pomysłów zręcznie połączonych ze sobą kilkoma wiodącymi motywami. To utwór, który stanowi odpowiedź na wymagania tradycyjnych fanów skandynawskiego rocka progresywnego. Miewa momenty absolutnie klasyczne, oddaje hołd królom gatunku, ale bywa też psychodeliczny (szczególnie na poziomie klawiszowych wypuszczeń), tak jak nieomal bluesowy, knajpiany i osadzony gdzieś w ruchliwej nocnej dzielnicy. Numer "King For A Day" zawiera wszystko, co prog rockowe uszy mogły dotąd usłyszeć jeśli chodzi o rocka progresywnego ze Skandynawii. Kawałek improwizuje, wypuszcza się, wprowadza w różne zaklęte rewiry, pobudza wyobraźnię, a przy tym charakteryzuje się wielkim, choć do pewnego stopnia zaskakującym finałem. To jeden z najważniejszych utworów w dziejach Magic Pie.
Owe dzieje zapisują się w niespodziewanych kolorach. Nie sądziłem, że Norwegów stać na materiał tak bardzo dojrzały i przemyślany. Zresztą dojrzałość to słowo klucz dla krążka "King For A Day" i aktualnej kondycji norweskiej kapeli. Pamiętam, że jeszcze przy okazji mojej recenzji ostatniego albumu Magic Pie pisałem, że "The Suffering Joy" to najbardziej dojrzałe dzieło zespołu. Teraz palmę pierwszeństwa w tej materii należy oddać albumowi "King For A Day". Świetnemu, wciągającemu materiałowi, który napisał nową historię Magic Pie na dziesięciolecie debiutu. Polecam gorąco.