No i co ja mam z Panem zrobić Panie Gildenlöw? Najpierw połechtał mi Pan przewód słuchowy singlem Meaningless. Całkiem zgrabnym utworem przywołującym wspomnienia The Perfect Element, part I. Nie dorównującym wszak wspomnianemu dziełu ale utworem ciekawym i dającym nadzieję na solidny album. Potem kolejny singiel – Reasons. Jest dobrze, bez zachwytów, ale to przecież album koncepcyjny i rzecz wyrwana z kontekstu. Całość powinna zagrać… oj powinna. Znamienną i jakże przeoczoną wtedy przeze mnie była reakcja mojego czteroletniego syna który w trakcie trwania owego utworu podbiegł do mnie z krzykiem… Tata, coś się zacięło!, po czym umknął do swojego pokoju i odpalił jego ulubiony soundtrack z Nowej Nadziei. No bo rzeczywiście coś się tutaj zacięło.
Od panów z POS dostaliśmy niezłą płytę, której można posłuchać. To chyba dobrze? I tak, i nie. Album jednak nie ma w sobie iskry. Magii, która towarzyszyła wielu wcześniejszym dokonaniom grupy. To materiał stworzony przez zawodowych muzyków, którzy znają się na swoim fachu. To solidna porcja rockowego grania, bogata aranżacyjnie i stylistycznie, bo odnajduję w niej echa chyba wszystkich wcześniejszych dokonań zespołu, ale nie chwyta za serce i ciarki nie idą. Panowie zrobili dobrą robotę ale zabrakło tego czegoś, co nie pozwalało mi onegdaj wyciągać z kieszeni odtwarzacza CD chociażby wspomnianego The Perfect Element, part I czy Be, bo te kręciły się jednak u mnie najwięcej.
To oczywiście nie koniec świata i daleki jestem od skreślania najnowszej odsłony Pain Of Salvation. To nadal solidna marka (która chyba tylko raz zaliczyła wpadkę w postaci albumu Scarsick) mimo, że jej fundamenty mocno się wykruszyły i ze starej gwardii pozostał jedynie Daniel Gildenlöw oraz łącznik starego z nowym w postaci perkusisty Léo Margarit’a. Zdaję sobie też sprawę, że i ja się zmieniłem, odbieram muzykę inaczej niż te kilkanaście lat temu i mi samemu coraz trudniej w tej materii dogodzić. W każdym razie wiem, że moja przygoda z In The Passing LIght of Day nie będzie trwała długo, bo czym dłużej tego albumu słucham, tym mniej ma mi on do zaoferowania, a chyba powinno być odwrotnie.
PS. Jakież było moje rozczarowanie, gdy dotarło do mnie, że wspomniany Meaningless, jest przeróbką utworu Rockers Don’t Bathe grupy Sign, na której czele stoi aktualny gitarzysta i drugi wokalista Pain Of Salvation – Ragnar Zolberg…
A teraz pozwólcie, że zniknę na godzinkę z haczykiem.
As we walk through the ashes I whisper your name…