Wojtek co jakiś czas podsuwa do redakcyjnej kartoteki coś z ujarek, natomiast ja postanowiłem to samo zrobić z łiszbołnami. W końcu obie to zacne kapele, które z różnych powodów nie znalazły takiego uznania w historii rocka na jakie - bez wątpienia - zasługiwały. Dlatego co jakiś czas będę dorzucał swoje trzy grosze jeśli chodzi o co ciekawsze rzeczy z katalogu Wishbone Ash.
Dlaczego akurat to coś dzisiaj? Otóź tylko i wyłącznie dlatego, że to symaptyczny koncert. Poza tym nagrał go oryginalny skład; fakt faktem, że nie w czasach świetności, ale zawsze. A to, że rzeczony line-up wcześniej uwiecznienia na filmowej taśmie w formie zapisu pełnometrażowego koncertu dziwnym trafem się nigdy nie doczekał, dodaje „Access All Areas” tylko dodatkowego smaczku.* Tym bardziej, że akurat w tym samym miesiącu, w którym występ był rejestrowany wypadała 20-ta rocznica urodzin kapeli...
Jednakże wracając do meritum. Jest wrzesień 1989 roku. Występ to na dobrą sprawę z czasów zamierzchłych (jakby na potwierdzenie wystarczy spojrzeć na Andy’ego Powella; ma tutaj jeszcze włosy). Trasa promocyjna „Here To Hear”. Na scenie właśnie Powell, Upton i oba Turnery, czyli Ash’owy Dream Team. Lokalizacja: Bristol, Colston Hall, salka przympominająca większą aulę uniwersytecką. Koncert krótki (znaczy się pocięty), ale w miarę konkretny. Lwia część to fragmenty promowanej właśnie płyty. „Cosmic Jazz” - mimo tego, że jedzie latami 80-ty na odległość – na upartego się broni (choć osobiście całkiem go lubię), „Keeper Of The Light” i „Why Don’t We” wypadają więcej niż znośnie. Wiadomo, nie jest to klasyka, lecz w sumie zwykłe piosenki, jednakże wybór takowych, a nie innych okazał się więcej niż przemyślany, gdyż bowiem jest i miło i tempo mają przyjemnie i suma summarum są to ostatecznie całkiem udane (mimo, że dość nośne) numery. Na szczęście przy „Blownin’ Free” emerytura** wyraźnie się używia. Pierwsze rzędy podnoszą dupska i zaczynają skakać dzięki temu występ zdecydowanie się ożywia.
Jednakże jeśli komuś klimaty końca lat 80-tych nie pasują to na sam koniec mordka mu się uśmiechnie; jest bowiem swoisty medley złożony w kilku wczesnych klasyków w formie ponad sześciominutowej miniatury („Blind Eye”/”Lady Whiskey”/”Sometime World”/”Phoenix”) oraz świetnie odegrany na zakończenie „Jailbait” z fajną popisówką Teda Turnera we wstępie w stylu Eddie’go Van Halena oraz wykrzyczanym przez publikę refrenem.
Koncert miły. Bez szału i fajerwerków, ale przyzwoicie zrealizowany i fajnie zagrany.
*Z tym wydawnictwem jest mały problem; nie jest to premierowa rzecz bowiem materiał DVD ukazał się już kilkanaście lat temu (w roku 2001, żeby być dokładnym) w ramach cylku „Classic Rock Legends”, o którym Wojtek wspomniał przy okazji jednego z DVD Hawkwind, a zapewne jako, że ówczesny wydawca stracił do materiału prawa (przez nie wypłacenie tantiem, ani muzykom, ani Rogerowi Dean’owi – który zaprojektował okładki do każdego wydawnictwa z rzeczonego cyklu) wytwórnia Edsel go odkupiła i wydała go na swoje potrzeby (dorzucając w tym przypadku dodatkowo ten sam materiał, lecz w wersji audio) wypuszczając całość rok temu. Zresztą zrobiła to samo (w ramach tego samego cyklu) z podobnymi wydawnictwami m in. Fairport Convention, Caravan, Steve’a Hacketta, czy Lindisfarne.
**Niestety widać tutaj, że już kilka dekad temu Wishbone Ash mieli wyraźny problem z przyciągnięciem na występy młodszego pokolenia słuchaczy.