Dokształt koncertowy – semestr piąty.
Wykład trzeci. Gościnnie: major Eugeniusz Kopyto.
Że mnie ma niby szukać żandarmeria wojskowa? Wolne żarty. To raczej ja zawsze szukam ich, gdy trzeba jakiegoś cywila do porządku doprowadzić. Specjalnie trochę zaczekałem z wykładem, bo tak się składa, że dziś mija równo ćwierć wieku od koncertu, o jakim będzie mowa.
We wrześniu 1981 Central Park był areną widowiska co się zowie: oto na jeden koncert powrócili Simon & Garfunkel. Podziwiany przez pół miliona osób występ rejestrowano i wydano na płycie oraz w postaci filmu. I to w tym momencie było wszystko, co dobrego mógłby o pierwszej połowie lat 80. powiedzieć Paul Simon. Całkiem efektowna, znaczona dobrymi, dobrze się sprzedającymi płytami kariera na przełomie dekad się załamała, kolejne przedsięwzięcia (oprócz „The Concert In Central Park” właśnie) cieszyły się słabym powodzeniem oraz bardzo krytycznymi recenzjami, ewentualny powrót Simon & Garfunkel pokrzyżowały spory między jednym a drugim panem, do tego życie prywatne Paula to był niezły galimatias w tym czasie… Z dołka wyciągnęło go zetknięcie się z ludową muzyką afrykańską i gruntowne zmodyfikowanie muzyki. Album „Graceland” okazał się imponującym odrodzeniem dla artysty, nie tylko z uwagi na rekordową sprzedaż, ale także na entuzjastyczne recenzje. Równie ciepło przyjęto wydany cztery lata później „The Rhythm Of The Saints”, tym razem zorientowany na brazylijskie rytmy, choć sukces komercyjny był tym razem nieco mniejszy. I na dziesięciolecie pamiętnego koncertu szefostwo Zarządu Przestrzeni Publicznej NY zaproponowało Simonowi kolejny występ, tym razem solo. 15 sierpnia 1991 na scenie pojawili się m.in. muzycy afrykańscy i brazylijscy, jazzowcy Chris Botti i Michael Brecker, a do tego w „You Can Call Me Al” tańcował na estradzie m.in. Chevy Chase. Według różnych ocen, tym razem występu słuchało od 600 do 750 tysięcy osób. Już w listopadzie album dokumentujący całe wydarzenie trafił na rynek.
Na repertuar koncertu złożyły się przede wszystkim utwory nowe, doprawione porcją starszych dokonań Paula Simona, w tym kilkoma utworami z repertuaru Simon & Garfunkel. Całość brzmieniowo ujednolicono – w tych nowszych utworach trochę przyhamowano z pulsującymi rytmami, ciut je uproszczono (na scenie jest sporo muzyków afrykańskich i brazylijskich, ale to już nie taki batalion, jak choćby na |Rhythm…”), podkreślając w zamian melodie (taki przykład z pierwszej ręki – „Born At The Right Time” zaczyna się łagodnie, kameralnie, z czasem nabierając roztańczonej rytmiki). Oczywiście, ciągle puls całości nadają bujające rytmy, ale nie są aż tak wyeksponowane jak na płytach studyjnych. Te starsze utwory co nieco zdynamizowano, unowocześniono, ale bez przesady; dobrym przykładem będzie tu „Bridge Over Troubled Water” – ma trochę zmyłkowy początek – taneczne fortepianowe solo stopniowo przechodzi do właściwej melodii, której interpretacja jest ciekawa, za sprawą śpiewu Simona i towarzyszącego mu chórku chwilami wchodzi w rejony gospel, a całość delikatnie podbijają pulsujące rytmy w tle. Simon dobrał repertuar przekrojowo i dość kontrastowo, czasem zestawiając ze sobą rzeczy z różnych półek – najpierw rozbujane szaleństwo w „You Can Call Me Al”, a zaraz potem kameralne, minorowe „Still Crazy After All These Years”, a w kilka minut później zwariowane „Diamonds On The Soles Of Her Shoes”, z perkusyjnym szaleństwem i tańcami na scenie. A na finał mamy kameralne opracowania kilku klasyków S&G, z lekko zafrykanizowaną „Cecilią” i subtelnym wykonaniem „The Sound Of Silence” na sam finał.
„Concert In The Park” świetnie podsumowuje kilka dekad działalności scenicznej i twórczej Paula Simona. Działalności, która wkrótce potem z sukcesu znów spadła w otchłań klęski: przygotowywany latami musical „The Capeman” okazał się potężną klapą finansową (Paul stracił ponoć ponad dziesięć milionów dolków), recenzje też były miażdżące. Simon parę lat milczał, potem wrócił do pracy nad formą, jaką czuł najlepiej: nagrywał kolejne płyty autorskie, nieco pokoncertował (miał wystąpić w Polsce jako doczepka do Stinga, ale bilety nie schodziły i panowie w końcu nie przyjechali), ale do formy z „Concert In The Park” już nie wrócił. A biorąc pod uwagę niedawny występ na konwencji Demokratów… cóż, trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść. Zresztą Simon już ogłosił decyzję o przejściu na emeryturę. W sumie zasłużył, a wiek emerytalny według polskich norm ma już jakiś czas temu klepnięty…
No i pytania.
1. Jedna z najbardziej przejmujących piosenek Paula Simona wzięła się z zaskakującej, nazwijmy to tak – żołądkowej inspiracji. Która i co to dokładnie była za inspiracja? (3 pkt)
2. Uzupełnić łańcuszek nazwiskiem:
Paul Simon – (...) – John Belushi
Paul Simon – (...) – Robert Fripp (3 pkt.)
3. W roku 1967, gdy byli już gwiazdami dużego formatu, Art i Paul zagrali nietypowy koncert. Wystąpili mianowicie, otwierając występ nieco mniej znanego szerokiej publiczności artysty; co ciekawe, publiczność rozpoznała ich dopiero, gdy wyszli na sam koniec koncertu zagrać jeszcze jeden utwór. Przed kim występowali i dlaczego nikt ich nie rozpoznał? (5 pkt.)