Niewiele wiadomo o tym zespole. Alice - jak sama nazwa wskazuje - inspirował się pewną popularną książką dla dzieci i nie tylko. Na francuskiej scenie rockowej pojawił się w roku 1970. Nagrał dwie płyty (a właściwie trzy, przy czym trzecia była anglojęzyczną wersją drugiej) i… znikł. Poszczególni muzycy działali solo, nagrywali też z innymi lokalnymi zespołami (np. Alpes)… i to tyle. Na początku XXI wieku jedna z firm zajmujących się kompaktowymi reedycjami mniej znanych rockowych albumów z lat 60. i 70. wydała ich pierwszy album na srebrnej płytce.
Zespół Alice na swoim debiucie zaprezentował mieszankę progresywnego rocka z psychodelią: oprócz typowo rockowego instrumentarium, słychać tu skrzypce, flet, saksofony czy wibrafon. Płyta jest bardzo równa, wszystkie kompozycje stoją na podobnym, dobrym poziomie. Otwierający całość „Axis” to na początku taka dość typowa progrockowa jazda w klimacie wczesnych lat 70. – gitara, organy, nieco saksofonu, wyraźnie słyszalna, głośna gitara basowa – po czym, po spokojnej wstawce chóralnej, pojawia się efektowne solo fletu. Całość ma bardzo ładną kodę: gitara klasyczna plus flet. Dużo (mocno jethrotullowego w klimacie) fletu jest też w „Le Nouveau Monde” – sama kompozycja to bardziej psychodeliczny pop-rock niż rock progresywny. Te dwie kompozycje rozdziela „Onurb” – miniaturka na gitarę klasyczną. „L’Arbre” ma klasycznie rockowe, gitarowo-basowe wejście z ciętym riffem, ale jest tu też przetworzony elektronicznie śpiew, wstawki chóru, krótkie solówki gitary oparte na wyeksponowanej partii gitary basowej i wokalno-fortepianowa, kakofoniczna koda. I to wszystko w trzy i pół minuty!
„Valse” to znów urocza miniaturka. Na gitarę klasyczną, flet i różne perkusyjne przeszkadzajki. W „L’Enfant” Auffredo chwyta za skrzypce, wzbogacając tą balladę uroczą kantyleną. Nie brak tu też psychodelii. Fragmenty suity „Cercle” to dość klasyczne progrockowe granie, z galopującą sekcją, zmianami tempa i nastroju i wielogłosowymi partiami wokalnymi w części pierwszej i intrygującym, repetycyjnym instrumentalnym pejzażem w drugiej części. „Venez Jouer I” to motoryczny rytm i solo fletu z krótkim wokalnym przerywnikiem. Jest też saksofon i zgrabnie podgrywająca gitara… Druga część tej kompozycji to miniaturka na gitarę akustyczną i śpiew; pośrodku mamy jeszcze całkiem fajną stylizację meksykańską. Porcję dynamicznej, głównie gitarowej muzyki przynosi „Tournez La Page”; zaś podstawową część płyty wieńczy uroczy walczyk.
„De L’Autre Cote Du Miroir” i „Viens” mają w sobie coś z jazz-rocka. Nie tylko z uwagi na wstawki instrumentów dętych; także z uwagi na rytmikę kompozycji. Z kolei „Que Pouvons-Nous Faire Ensemble?” nieco pachnie psychodelią. Więcej tej psychodelii jest w zakręconym “Je Voudrais Habiter Le Soleil”. Na koniec mamy zaś typowo rockowe, napędzane ostrą gitarą „Il Viendra”.
Po wydaniu drugiej płyty, dużo słabszej „Arretez le monde” zespół, jak wspomniałem, zszedł z rockowej sceny. Po trzydziestu latach od wydania debiut Alice pojawił się na płycie CD. I warto się z nim zapoznać: nie jest to może pomnikowe dzieło europejskiego rocka, ale jest to dobra, bardzo interesująca płyta.